nasze przejścia na morzu - AAR - 100% realizmu
Moderatorzy: Jatzoo, dragonfly
Re: nasze przejścia na morzu - AAR - 100% realizmu
majama napisał(a):Chciałbym żeby tu bylo takie miejsce w którym bedziemy opisywać swoje wyczyny wojenne, ale jednocześnie prosze o wpisy tylko graczy co nie ida na łatwizne i graja przy 100% realizmu, inni niech załoza swoje topiki, tak bedzie łatwiej porównywac zmagania.
Tak się zastanawiam - czy grając na 92% realizmu (z widokiem zewn. tylko dla celów plenerowo-krajoznawczych) + dodatki typu Real Uboot czy SH3 Commander kwalifikuję się do opisywania swych doświadczeń w tym topiku? Gram bez kompresji czasu.
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
dragonfly napisał(a):Granie bez kompresji czasu to chyba jakieś szaleństwo!
No za normalny to ja nie jestem, podobnie jak pewnie większość członków (sorry za sformułowanie) tego szacownego forum. Kiedy mówię np znajomym, że moją pasją są okręty podwodne, działania na morzu w czasie II w.św. itp to robią taką minę, jakby usłyszeli, że moją pasją jest np. kultywowanie tradycji rodowitych Indian
No, dość tych rozważań, za parę dni wlepię posta z przebiegu pierwszych kilku dni mojego pierwszego patrolu.
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
Pisz śmiało, jeśli masz zpatchowane gre to przy 92% masz trudniej niz my mieliśmy zakładając ten topic przy wersji 1.00 na 100% (wtedy oficer zawsze byl do dyspozycji)
niewskazane byłoby opisywanie gry na jakiejs łatwiżnie, gdzie masz podpowiedzi pozycji wroga na mapie taktycznej lub wskaznik twojego wykrycia itp
najbardziej pożadane sa opisy podejśc do chronionego wroga i ucieczek przed jego eskortą
niewskazane byłoby opisywanie gry na jakiejs łatwiżnie, gdzie masz podpowiedzi pozycji wroga na mapie taktycznej lub wskaznik twojego wykrycia itp
najbardziej pożadane sa opisy podejśc do chronionego wroga i ucieczek przed jego eskortą
- majama
- Tonaż: 340.000 BRT
- Dołączył(a): 19.04.05, 13:14
- Lokalizacja: Szczecin
SebeQ napisał(a):Nie wiedziałem. ale faktem jest że załoga torpedowa meczy się nawet kiedy nie łąduje torped. Na ostatnim patrolu nie wystrzeliłem ani jednej torpedy, a oni i tak byli zmęczeni.
Którys z rodzaju węgorzy wymagał stałej konserwacji nie pamietam na tą chwilę który ale było by to zgodne z realiami - pewnie to błąd w grze przypadkowy ale "realistyczny". Z drugiej strony chłopaki w przedziale torpedowym nie spali cały czas tylko jednak mieli coś do roboty.
- zulu
- Tonaż: 113.000 BRT
- Dołączył(a): 27.05.05, 21:42
- Lokalizacja: Warszawa
W ramach przygotowań do wielkiego projektu o roboczej nazwie "AAR bez kompresji" wypłynąłem sobie na patrol, niejako treningowy.
Oto garść danych:
U-582, VIIC, St. Nazaire,
01 kwietnia 1942 roku.
SH3 PL v1.2, WorldMod
U-582 wyrusza kwadrans po północy na swój pierwszy patrol. Kwadrat docelowy AL23. Stan morza: 2 do 3. Następnego dnia: dym na horyzoncie! Na peryskopową. Napaliłem się, bo szykuje się niezła zwierzyna - samotny krążownik pomocniczy. Standardowe podejście, prędkość celu niewielka, ok 6 węzłów. W odległości ok 1000 metrów od zwierzyny zaświtała mi pewna myśl: "Zaraz, zaraz. A dlaczego ten krążownik jest tak blisko naszych brzegów (ok 120 mil)? A dlaczego samolot, który tenże krążownik ma na pokładzie jest b.podobny do naszego Arado? I dlaczego ma czarny krzyż na ogonie?" W tym momencie w moim błyskotliwym umyśle zrodził się wreszcie pomysł, by sprawdzić banderę: no tak, mógłbym już nie wracać do bazy, kazaliby mnie pewnie rozstrzelać za zatopienie własnego auxiliary cruiser.
Wynurzenie, pomachaliśmy sobie łapkami i każdy popłynął w swoją stronę.
3 kwietnia wachtowy Mueller, który znany jest z sokolego wzroku wypatrzył dym w sektorze dziobowym. "Prawie przed samym dziobem" - powiedział, podając mi lornetkę. Rzeczywiście, dymek. Cała naprzód! Po ok 10 minutach wiemy już, że idzie niszczyciel i korweta. A to oznacza, że gdzieś tam jest jeszcze konwój, na razie niewidoczny. Po kilkunastu minutach na horyzoncie widać już kilkanaście wstęg dymu - konwój! Wysyłam meldunek o kontakcie i rozpoczynam podejście. Konwój idzie kursem ok 75 stopni, mam go w namiarze 350 stopni. Koryguję kurs w prawo by podchodzić z odpowiednim wyprzedzeniem. Po ok 5 kolejnych minutach zanurzam się na peryskopową. Zliczam dane i obserwuję. Najbliżej nas jest "nieciekawa" zewnętrzna kolumna 4 frachtowców, ale dalej...w środku płynie mały tankowiec a za nim duży, T3. Po krótkiej konsultacji z pierwszym oficerem postanawiam, odpalić 2 torpedy o napędzie elektrycznym do czołowego frachtowca z najbliższej nas kolumny a następnie przejść do środka konwoju i odpalić pozostałe dwie do T3. Co do eskorty: przed czołem konwoju idzie 1 DD Hunt, od mojej strony, ale b.daleko jest korweta, pozostałe jednostki (prawdopodobnie jeszcze 2 eskortowce) są po drugiej stronie. Wszystko idzie zgodnie z planem (wychodzi doświadczenie zdobyte na AOD ). Kiedy frachtowiec jest prawie pod kątem 90st. przed moim dziobem, odpalam dwa elekryki, odległośc ok 500 metrów! Chowam peryskop, cała naprzód i schodzę na 30 metrów. Czekam na eskplozję i nic. Z takiej odległości nie sposób nie trafić! Wracam na peryskopową. Widocznie jednak przynajmniej jedna torpeda musiała trafić i nie wybuchnąć bo dostaję komunikat o wykryciu mnie a konwój robi unik. Eskortowce już pewnie pędzą w moją stronę. Jestem teraz pośrodku konwoju. Biorę za cel T3. Strzelam 2 torpedy o napędzie parogazowym w prawą burtę tankowca. Widocznie jedna z nich jest wadliwa bo zaraz po wystrzeleniu robi ostry łuk, zupełnie jakby zawracała na ręcznym. Już zaczynałem myśleć o U-582 jako o pechowym okręcie, gdy nagle jakieś 15 metrów od rufy tankowca przy jego burcie wystrzeliwuje fontanna wody i...ten wybuch musiało chyba słyszeć pół Atlantyku. Ogromna eksplozja rozrywa część rufową tankowca i oddziela jej pozostałości od reszty statku. Patrzę zafascynowany jak płomienie ogarniają cały tankowiec. Ale nie czas teraz na podziwianie. Rozkazuję zejść na 140 metrów, cisza na okręcie, mała naprzód. Słyszymy odgłosy tonięcia tankowca. Nadchodzi jeden niszczyciel, od rufy. Robię ostry zwrot na burtę i przyśpieszam. Źle wycelowane bomby nie czynią żadnych szkód. Hydro melduje o bliskim kontakcie z handlowcem prawie dokładnie przed naszym dziobem. To chyba najlepszy sposób na zgubienie prześladowców - przykleić się do statku. I tak robię. Niczym cień posuwam się za statkiem, tyle że 140 metrów niżej. W tym czasie, pomimo że do akcji wkracza drugi niszczyciel, przeciwnik nie może mnie zlokalizować. Zresztą być może tak bardzo się nie stara tego robić zajęty wyławianiem rozbitków. Wyczekuję odpowiedni moment i stopuję silniki. Wydaje się, że niszczyciele nie mają pomysłu na kontratak bo tylko jeden z nich rzuca daleko kilka bomb, po czym śladem drugiego wraca do oddalającego się konwoju. Powoli wynurzam sie na peryskopową. I tu jakże miłe zaskoczenie! Konwój jest już w miarę daleko: 4-5 tys. metrów gdy nagle widzę, że inna jednostka z konwoju, grecki mały tankowiec, płonie. Jestem pewny w 100 procentach, że nie jest to dzieło żadnej z moich pozostałych torped. Zresztą po dokładnych oględzinach z widoku zewnętrzego zauważyłem, że dostał z przeciwnej strony niż ta z której atakowałem ja. Czyżby inny U-boot? Być może, tym bardziej że moi dwaj prześladowcy pędzą teraz gdzieś na lewo, poza konwój. Te rozmyślania tak mnie pochłonęły że zapomniałem o tym, że jest wojna i że z tyłu konwoju szła korweta. A przypomniał mi o tym okrzyk hydroakustyka: "Okręt w namiarze 140 st., blisko, szybko się zbliża!" Rozkazuję alarmowe zejście na głębię. Korweta przetacza się za naszą rufą i rzuca 8 dobrze wycelowanych bomb głębinowych. Gdy jesteśmy zaledwie na głębokości o 60 metrów okrętem wstrząsają bliskie eksplozje. Na szczęście kończy się na niegroźnych przeciekach w kiosku. Na 140 metrach każę wyrównać trym. Korweta robi drugie podejście. Idziemy ok 4 węzły. Gdy jest dostatecznie blisko, daję całą naprzód i robię unik. Wykorzystując huk spowodowany przez wybuchy bomb, oddalam się po czym ponownie zmniejszam prędkość, w tym czasie likwidujemy przecieki. Sytuacja powtarza się kilka razy, aż wreszcie korweta traci dość mocny przecież kontakt. Z racji tego, że w tym miejscu Atalntyk ma zaledwie 170 metrów głębokości postanawiam położyć okręt na dnie. Stopujemy silniki i powoli opadamy na dno. Korweta "strzela" jeszcze kilka razy azdykiem, po czym wraca do konwoju.
No właśnie...wszystko ładnie, pięknie tylko dlaczego po ok 10 minutach leżenia na dnie kadłub nie wytrzymał ciśnienia i U-582 pozostał tam na zawsze? Chyba chłopcy z ubikacji troszkę przesadzili z tą implozją...
No cóż, szkoda - zapowiadało się interesująco, ale mam nadzieję, że naprawdę interesująco będzie z projektem "AAR bez kompresji".
Oto garść danych:
U-582, VIIC, St. Nazaire,
01 kwietnia 1942 roku.
SH3 PL v1.2, WorldMod
U-582 wyrusza kwadrans po północy na swój pierwszy patrol. Kwadrat docelowy AL23. Stan morza: 2 do 3. Następnego dnia: dym na horyzoncie! Na peryskopową. Napaliłem się, bo szykuje się niezła zwierzyna - samotny krążownik pomocniczy. Standardowe podejście, prędkość celu niewielka, ok 6 węzłów. W odległości ok 1000 metrów od zwierzyny zaświtała mi pewna myśl: "Zaraz, zaraz. A dlaczego ten krążownik jest tak blisko naszych brzegów (ok 120 mil)? A dlaczego samolot, który tenże krążownik ma na pokładzie jest b.podobny do naszego Arado? I dlaczego ma czarny krzyż na ogonie?" W tym momencie w moim błyskotliwym umyśle zrodził się wreszcie pomysł, by sprawdzić banderę: no tak, mógłbym już nie wracać do bazy, kazaliby mnie pewnie rozstrzelać za zatopienie własnego auxiliary cruiser.
Wynurzenie, pomachaliśmy sobie łapkami i każdy popłynął w swoją stronę.
3 kwietnia wachtowy Mueller, który znany jest z sokolego wzroku wypatrzył dym w sektorze dziobowym. "Prawie przed samym dziobem" - powiedział, podając mi lornetkę. Rzeczywiście, dymek. Cała naprzód! Po ok 10 minutach wiemy już, że idzie niszczyciel i korweta. A to oznacza, że gdzieś tam jest jeszcze konwój, na razie niewidoczny. Po kilkunastu minutach na horyzoncie widać już kilkanaście wstęg dymu - konwój! Wysyłam meldunek o kontakcie i rozpoczynam podejście. Konwój idzie kursem ok 75 stopni, mam go w namiarze 350 stopni. Koryguję kurs w prawo by podchodzić z odpowiednim wyprzedzeniem. Po ok 5 kolejnych minutach zanurzam się na peryskopową. Zliczam dane i obserwuję. Najbliżej nas jest "nieciekawa" zewnętrzna kolumna 4 frachtowców, ale dalej...w środku płynie mały tankowiec a za nim duży, T3. Po krótkiej konsultacji z pierwszym oficerem postanawiam, odpalić 2 torpedy o napędzie elektrycznym do czołowego frachtowca z najbliższej nas kolumny a następnie przejść do środka konwoju i odpalić pozostałe dwie do T3. Co do eskorty: przed czołem konwoju idzie 1 DD Hunt, od mojej strony, ale b.daleko jest korweta, pozostałe jednostki (prawdopodobnie jeszcze 2 eskortowce) są po drugiej stronie. Wszystko idzie zgodnie z planem (wychodzi doświadczenie zdobyte na AOD ). Kiedy frachtowiec jest prawie pod kątem 90st. przed moim dziobem, odpalam dwa elekryki, odległośc ok 500 metrów! Chowam peryskop, cała naprzód i schodzę na 30 metrów. Czekam na eskplozję i nic. Z takiej odległości nie sposób nie trafić! Wracam na peryskopową. Widocznie jednak przynajmniej jedna torpeda musiała trafić i nie wybuchnąć bo dostaję komunikat o wykryciu mnie a konwój robi unik. Eskortowce już pewnie pędzą w moją stronę. Jestem teraz pośrodku konwoju. Biorę za cel T3. Strzelam 2 torpedy o napędzie parogazowym w prawą burtę tankowca. Widocznie jedna z nich jest wadliwa bo zaraz po wystrzeleniu robi ostry łuk, zupełnie jakby zawracała na ręcznym. Już zaczynałem myśleć o U-582 jako o pechowym okręcie, gdy nagle jakieś 15 metrów od rufy tankowca przy jego burcie wystrzeliwuje fontanna wody i...ten wybuch musiało chyba słyszeć pół Atlantyku. Ogromna eksplozja rozrywa część rufową tankowca i oddziela jej pozostałości od reszty statku. Patrzę zafascynowany jak płomienie ogarniają cały tankowiec. Ale nie czas teraz na podziwianie. Rozkazuję zejść na 140 metrów, cisza na okręcie, mała naprzód. Słyszymy odgłosy tonięcia tankowca. Nadchodzi jeden niszczyciel, od rufy. Robię ostry zwrot na burtę i przyśpieszam. Źle wycelowane bomby nie czynią żadnych szkód. Hydro melduje o bliskim kontakcie z handlowcem prawie dokładnie przed naszym dziobem. To chyba najlepszy sposób na zgubienie prześladowców - przykleić się do statku. I tak robię. Niczym cień posuwam się za statkiem, tyle że 140 metrów niżej. W tym czasie, pomimo że do akcji wkracza drugi niszczyciel, przeciwnik nie może mnie zlokalizować. Zresztą być może tak bardzo się nie stara tego robić zajęty wyławianiem rozbitków. Wyczekuję odpowiedni moment i stopuję silniki. Wydaje się, że niszczyciele nie mają pomysłu na kontratak bo tylko jeden z nich rzuca daleko kilka bomb, po czym śladem drugiego wraca do oddalającego się konwoju. Powoli wynurzam sie na peryskopową. I tu jakże miłe zaskoczenie! Konwój jest już w miarę daleko: 4-5 tys. metrów gdy nagle widzę, że inna jednostka z konwoju, grecki mały tankowiec, płonie. Jestem pewny w 100 procentach, że nie jest to dzieło żadnej z moich pozostałych torped. Zresztą po dokładnych oględzinach z widoku zewnętrzego zauważyłem, że dostał z przeciwnej strony niż ta z której atakowałem ja. Czyżby inny U-boot? Być może, tym bardziej że moi dwaj prześladowcy pędzą teraz gdzieś na lewo, poza konwój. Te rozmyślania tak mnie pochłonęły że zapomniałem o tym, że jest wojna i że z tyłu konwoju szła korweta. A przypomniał mi o tym okrzyk hydroakustyka: "Okręt w namiarze 140 st., blisko, szybko się zbliża!" Rozkazuję alarmowe zejście na głębię. Korweta przetacza się za naszą rufą i rzuca 8 dobrze wycelowanych bomb głębinowych. Gdy jesteśmy zaledwie na głębokości o 60 metrów okrętem wstrząsają bliskie eksplozje. Na szczęście kończy się na niegroźnych przeciekach w kiosku. Na 140 metrach każę wyrównać trym. Korweta robi drugie podejście. Idziemy ok 4 węzły. Gdy jest dostatecznie blisko, daję całą naprzód i robię unik. Wykorzystując huk spowodowany przez wybuchy bomb, oddalam się po czym ponownie zmniejszam prędkość, w tym czasie likwidujemy przecieki. Sytuacja powtarza się kilka razy, aż wreszcie korweta traci dość mocny przecież kontakt. Z racji tego, że w tym miejscu Atalntyk ma zaledwie 170 metrów głębokości postanawiam położyć okręt na dnie. Stopujemy silniki i powoli opadamy na dno. Korweta "strzela" jeszcze kilka razy azdykiem, po czym wraca do konwoju.
No właśnie...wszystko ładnie, pięknie tylko dlaczego po ok 10 minutach leżenia na dnie kadłub nie wytrzymał ciśnienia i U-582 pozostał tam na zawsze? Chyba chłopcy z ubikacji troszkę przesadzili z tą implozją...
No cóż, szkoda - zapowiadało się interesująco, ale mam nadzieję, że naprawdę interesująco będzie z projektem "AAR bez kompresji".
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
Bardzo mnie interesuje czy grając bez kompresji czasu zostawiasz komputer właczony non stop i jak słyszysz "Statek na horyzoncie!!!" to wyskakujesz z łózka po środku nocy? Przy takiej grze to chyba Twoje życie przypomina zycie na okrecie, nigdy nie wiesz kiedy cos sie stanie a po miesiącu grania gdy wrócisz z pierwszego patrolu to przejdx sie na spacer zanim nowy patrol zaczniesz, może ostatnia sznsa żeby zobaczyc ląd w tym roku
- majama
- Tonaż: 340.000 BRT
- Dołączył(a): 19.04.05, 13:14
- Lokalizacja: Szczecin
Szczerze mówiąc nie wiem jeszcze jak to będzie na SH3 bez kompresji, pływałem tak na AOD, na SH2 nie (bo i po co). Są dwa rozwiązania, podkręcenie głośników albo słuchawki (małe) do uszu i spać. Na AOD stosowałem to pierwsze rozwiązanie.
Ostatnio przeczytałem AAR na Subsimie - gość też cały patrol odbył bez kompresji czasu i nawet nie zwariował, o ile wciąż można go nazwać normalnym. Zajęło mu to chyba miesiąc czy półtora, ale wytrzymał. Obecnie gromadzę zapasy potrzebne na tak duże przedsięwzięcie, głównie książki, bez nich ani rusz, bo przecież na takim patrolu w grucie rzeczy mało się dzieje.
Ale powiem jedno: te wszystkie trudy zostają wynagrodzone, kiedy wachtowy (np. pośrodku "realnej" nocy) wydrze się, że zauważył konwój. Wtedy kubek z kawą do ręki, planowanie, podejście i tak dalej - oto cały smaczek.
Ostatnio przeczytałem AAR na Subsimie - gość też cały patrol odbył bez kompresji czasu i nawet nie zwariował, o ile wciąż można go nazwać normalnym. Zajęło mu to chyba miesiąc czy półtora, ale wytrzymał. Obecnie gromadzę zapasy potrzebne na tak duże przedsięwzięcie, głównie książki, bez nich ani rusz, bo przecież na takim patrolu w grucie rzeczy mało się dzieje.
Ale powiem jedno: te wszystkie trudy zostają wynagrodzone, kiedy wachtowy (np. pośrodku "realnej" nocy) wydrze się, że zauważył konwój. Wtedy kubek z kawą do ręki, planowanie, podejście i tak dalej - oto cały smaczek.
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
Jestem pelen podziwu !! Sam nie zdobede sie na takie cos nigdy. Ja po prostu jak zasypiam to przejezdzajacy obok PT-91 na maksymalnej predkosci nie spowoduje efektu rozbudzenia
No i brak mi cierpliwosci chyba
W kazdym razie, trzymam kciuki, masz pierwszego kibica
No i brak mi cierpliwosci chyba
W kazdym razie, trzymam kciuki, masz pierwszego kibica
- Boba Fett
- Tonaż: 111.000 BRT
- Dołączył(a): 20.04.05, 00:23
- Lokalizacja: North Atlantic
Zrobiłem tak wcześniej, z tym że z RU 1.30 ale musiałem go odinstalować: pozmieniał mi niektóre pliki tak, że miałem dwie wersje językowe naraz, polską i angielską. Denerwowała mnie też ta mętna woda. Beery chyba trochę przesadził. Ciekawe czy z RU 1.22 też miałbym problemy. Zastanawiam się też nad SH3 Commander.
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
kaa napisał(a):czytaj wątek "Mody" i "Mody a polska wersja SH3".
Kaa, ale ja ten drugi wątek własnoręcznie założyłem Mimo wszystko dzięki za info.
Zastanawiam się też nad tym, w jakim okresie wojny zacząć karierę. 1939 i 1940 odpadają, wg mnie są deczko nudne. Nie bawi mnie częste topienie samotnych jednostek. 1941 ma już klimacik znany z choćby z "Okrętu". Podobnie 1942, jak wiemy apogeum wojny podwodnej i jest już trudniej. Zastanawiam się więc: 1941 czy 1942?
- Myszkin
- Tonaż: 960.000 BRT
- Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa
Myszkin napisał(a):kaa napisał(a):czytaj wątek "Mody" i "Mody a polska wersja SH3".
Kaa, ale ja ten drugi wątek własnoręcznie założyłem Mimo wszystko dzięki za info.
Zastanawiam się też nad tym, w jakim okresie wojny zacząć karierę. 1939 i 1940 odpadają, wg mnie są deczko nudne. Nie bawi mnie częste topienie samotnych jednostek. 1941 ma już klimacik znany z choćby z "Okrętu". Podobnie 1942, jak wiemy apogeum wojny podwodnej i jest już trudniej. Zastanawiam się więc: 1941 czy 1942?
Możesz spokojnie zacząć od 1940 r. W tym czasie na konwoje natkniesz się na północ i na południe od Irlandii.
- dragonfly
- Kapitän zur See
- Tonaż: 800.000 BRT
- Dołączył(a): 22.09.03, 12:42
- Lokalizacja: Żagań
Podziwiam. Jesteśmy z Tobą.
Powinno się dostawać jakis dodatek po zakończeniu misji bez kompresji czasu np. dodatkowe 1000 reputacji.
Będziesz chociaz robił jakieś save. Raz na tydzień. Czy lecisz całkowicie bez kompresji i save?
Powinno się dostawać jakis dodatek po zakończeniu misji bez kompresji czasu np. dodatkowe 1000 reputacji.
Będziesz chociaz robił jakieś save. Raz na tydzień. Czy lecisz całkowicie bez kompresji i save?
- Tomo55
- Tonaż: 182.000 BRT
- Dołączył(a): 27.04.05, 23:45
- Lokalizacja: Orzesze/Katowice
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość