1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

nasze przejścia na morzu - AAR - 100% realizmu

Moderatorzy: Jatzoo, dragonfly

Posty: 322 • Strona 6 z 131 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 13

Postprzez Myszkin » 10.08.05, 10:37

No wiesz, gdyby twórcy gry dodali np możliwość strzelania laserem (co jak wiemy niewiele miałoby wspólnego z realizmem) to też zadałbyś to pytanie Rozy? Też byś mnie wtedy pytał: "dlaczego uważasz, że laser jest śmieszny? Najważniejsze przecież, że to działa i że od jednego strzału laserem można zatopić nawet duży pancernik". Rozy, ważne by torpeda w ogóle trafiła w cel, a jeśli przypadkowo trafi np w zbiorniki paliwa to dobrze. Ale nie słyszałem, żeby dowódca celując do frachtowca, celował w jakieś tam zbiorniki. Dlatego napisałem, że to śmieszne.
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez Jagdtiger » 10.08.05, 11:46

Myszkin - jak ktoś gra z oficerem, który wykonuje za niego wszystkie obliczenia to co się dziwisz...Oficer w SH3 jest nadczłowiekiem i w ciągu ułamka sekundy potrafi wykonać super dokładne obliczenia. Niektórzy sobie wmawiają że to właśnie zwiększa poziom realizmu bo dowódca nigdy sam nie robił obliczeń. Takim ludziom można tylko poradzić aby poczytali więcej książek i żeby zabierali się za inne gry...
Jagdtiger
Fregattenkapitän
 
Tonaż: 508.000 BRT

Dołączył(a): 16.02.03, 20:43
Lokalizacja: 3miasto

Postprzez dragonfly » 10.08.05, 11:59

Pocieszę Cię Jagdtiger że oficerowi zdarza się pomylić ;)
dragonfly
Kapitän zur See
Kapitän zur See
Moderator Team
 
Tonaż: 800.000 BRT

Dołączył(a): 22.09.03, 12:42
Lokalizacja: Żagań

Postprzez Jagdtiger » 10.08.05, 13:45

Ciekawe w ilu procentach...
Jagdtiger
Fregattenkapitän
 
Tonaż: 508.000 BRT

Dołączył(a): 16.02.03, 20:43
Lokalizacja: 3miasto

Postprzez RoZy » 10.08.05, 14:31

Myszkin napisał(a):No wiesz, gdyby twórcy gry dodali np możliwość strzelania laserem (co jak wiemy niewiele miałoby wspólnego z realizmem) to też zadałbyś to pytanie Rozy? Też byś mnie wtedy pytał: "dlaczego uważasz, że laser jest śmieszny? Najważniejsze przecież, że to działa i że od jednego strzału laserem można zatopić nawet duży pancernik". Rozy, ważne by torpeda w ogóle trafiła w cel, a jeśli przypadkowo trafi np w zbiorniki paliwa to dobrze. Ale nie słyszałem, żeby dowódca celując do frachtowca, celował w jakieś tam zbiorniki. Dlatego napisałem, że to śmieszne.

Nie wydaje Ci się że ten przykład z laserem jakby troszkę przerysowany, przez co jakby niezbyt na miejscu. Oczywistym jest, że podstawa to by torpeda trafiła , ale w takim razie po co ustawiać głębokiść? Niech idzie każda na powiedzmy 5 metrach - bo i tak najważniejsze by trafiła! Ale ma trafic skutecznie. Torpedy były raczej ograniczonym dobrem w czasie rejsu i jakoś nie wierzę, że kapitanowie nie brali tego całkiem pod uwagę. Szczęsciu też trzeba dopomóc czasem :)

@Jagdtiger
Ja rozumiem, żejestes znawcą tematu, ale po co te złośliwe przytyki do osób dysponujących mniejszą wiedzą. Ja kreślę namiary ręcznie bo to sprawia mi większą satysfkcję z trafienia, ale nie wszyscy tak chcą czy potrafią i taki protekcjonalizm w wypowiedzi w stosunku do nich chwały raczej nie przynosi.
BTW odnośnie zajęć dowódcy - uważasz, że byłby w stanie jednocześnie obsługiwać hydrofon, prowadzić obserwację peryskopową, kreślić namiary i ustawiać nastawy torped? Podobnie jak ów oficer z uzbrojenia musiałby byc nadczłowiekiem.
RoZy
Fähnrich zur See
 
Tonaż: 34.000 BRT

Dołączył(a): 19.07.05, 08:23

Postprzez Myszkin » 10.08.05, 15:24

RoZy napisał(a):Nie wydaje Ci się że ten przykład z laserem jakby troszkę przerysowany, przez co jakby niezbyt na miejscu. Oczywistym jest, że podstawa to by torpeda trafiła , ale w takim razie po co ustawiać głębokiść? Niech idzie każda na powiedzmy 5 metrach - bo i tak najważniejsze by trafiła! Ale ma trafic skutecznie. Torpedy były raczej ograniczonym dobrem w czasie rejsu i jakoś nie wierzę, że kapitanowie nie brali tego całkiem pod uwagę. Szczęsciu też trzeba dopomóc czasem :)


Rozy,

1) ok jest przerysowany i to nawet bardzo :)

2) głębokość - ja nie twierdzę, że głębokość nie jest ważna, wręcz przeciwnie. Najgroźniejsze są przecież torpedy wybuchające pod kilem okrętu, to wiadome - łamią kręgosłup, to była część idei torped z zapalnikiem magnetycznym. Ale żeby celować np w zbiorniki paliwa? To już kontrowersyjne.

3) co do tego szczęścia - zgadzam się w 100% :)
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez Grom » 12.08.05, 20:30

No to może z innej beczki.
Realizm - czyli jak się wykrywa śpiochy
Przed urlopem zostawiłem save gry podczas patrolu gdzie nastąpiło spotkanie z konwojem pomiędzy Irlandią, a Wyspą Brytyjską. Po urlopie załatwiłem 2 parowce z konwoju i rozpocząłem odwrót ze względu na baterie. W końcu nizenośna korweta bez sonaru się odczepiła i wraz z blaskami wschodzącego słońca wynurzyłem się ładnych kilka km za konwojem. Widziałem jeszcze dymy z kominów, ale nie podejmowałem ryzyka doganiania i obchodzenia konwoju w świetle dnia tuż przy brzegach UK. Skierowałem się na zachód gdzie miał nadpływać zespół okrętów wojennych. Po jakimś czasie napotkałem samotny parowiec, który posłałem na dno z armaty. Widać wezwał samolot bo wkrótce musiałem zmykać pod wodę. Zrzucił co miał i poleciał. Jednocześnie operator szumonamiernika zameldował o śrubach statku i okrętu wojennego z zachodu. Wyskoczyłem z wody i pobiegłem na spotkanie. Po jakimś czasie z daleka zobaczyłem konwój, więc znów dałem nura pod wodę. Zapływałem od strony wschodniej więc blask wschodzącego słońca powinien im uniemożliwić zauważenie kiosku na wodzie. Zanurzenie alarmowe wykonałem kiedy dystans do najbliższego eskortowca wynosił ponad 7 km. Popłynąłem wprost prostopadle do kursu celu przed czoło konwoju na czuja. Zanurzyłem okręt na 60 może 70 metrów i zatrzymałem maszyny. Dałem nawet "Run for Silent Runing", żeby marynarze bali się głośno pierdzieć. Pamiętając o tym patrolu zanim odpaliłem save gry, włączyłem sobie widok zewn bo chciałem konwój z bliska pooglądać. I teraz tak. Stoi mój u-boot zanurzony głęboko i wyciszony. Prostopadle w odległości mniej więcej 500 może więcej metrów przepływa DD. I choć okręt był wyciszony kiedy był ode mnie jakieś 6 km to raptem otrzymuję komunikat, że wróg nas pinguje. Myślałem, że tak se faci strzelił tym ASDIC'iem na postrach. Kiedy raptem DD zrobił zwrot i rzucił się na mnie do ataku bombami. Szczęście to tylko komp i rzuca zezowato, ale i tak coś mi tam delikatnie nadszarpnął na kiosku. W związku z tym zacząłem zabawę w kotka i myszkę. Ponieważ wiem conieco na temat subsimów, zacząłem analizować całość sytuacji i doszedłem do jednego wniosku.
Realizm wykrywania jak i zasada na jakiej się wykrywa u-booty w SHIII jest zerżnięta z SHII. Czyli SHIII to taki unowocześniony SHII z lepszą grafą i "dynamiczną kampanią"

Jestem ciekaw czy zauważyliście jak jesteście wykrywani w jakich sytuacjach, jak dowodzicie wówczas waszym okrętem. Będę wdzięczny jeśli ktoś mi opisze, czy miał podobną sytuację.
Grom
Fregattenkapitän
 
Tonaż: 701.000 BRT

Dołączył(a): 16.03.04, 11:22
Lokalizacja: Reading UK

Postprzez Jagdtiger » 15.08.05, 10:18

Ja nie miałem...
Jestem ciekaw czy to samo byłoby możliwe na RUB 1.43 gdzie wszystkie sensory na eskortowcach są pozmieniane podobno na takie jakie były w rzeczywistości...
Jagdtiger
Fregattenkapitän
 
Tonaż: 508.000 BRT

Dołączył(a): 16.02.03, 20:43
Lokalizacja: 3miasto

Postprzez Jatzoo » 15.08.05, 19:00

To co opisuje Grom miałem tylko w przypadku gry w multi za czasów wersji 1.0 i 1.1, i żeby było śmieszniej, dotyczyło to tylko osób, które hostowały grę (nie wiem czy coś się zmieniło, ale wtedy osoba która hostowała grę, jako jedyna słyszała pingi - i jako jedna z pierwszych była zatapiana właśnie przez sposób opisany przez Groma, inne mogły za to normalnie na fulla pędzić i topić jak leci).
Jatzoo
Grossadmiral
Grossadmiral
Global Mod
 
Tonaż: 2.353.000 BRT

Dołączył(a): 22.08.02, 15:03

Postprzez Myszkin » 24.08.05, 12:01

Po zainstalowaniu patcha 1.4 PL rozpocząłem nową karierę.

U-204, 1 Flotylla, Kilonia

Patrol pierwszy

1 marca 1941 roku wyszliśmy z Kilonii. Nasz cel to kwadrat AM11, znajdujący się prawie w połowie drogi między Islandią i Wyspami Brytyjskimi. Do sektora docieramy 10 marca. Mijają dni a horyzont pusty. Dla zaoszczędzenia kurczących się zapasów paliwa wleczemy się z prędkością 5-6 węzłów. Wreszcie po 3 tygodniach pustki - dym na hryzoncie. Ale...to tylko stara, kilkudziesięciotonowa krypa rybacka. Topimy ją 2 pociskami z działa, dodatkowo dziurawiąc ją pociskami z kaemu. Mija kilka dni i znów ta sama sytuacja i kolejna krypa na dnie. Poza tym pustki, morale załogi niskie.
17 kwietnia staje się jasne, że musimy ruszać w drogę powrotną. Dzień później wachtowy wypatruje dym i maszty małego, samotnego frachtowca. Cholera, dobre i to! Cała naprzód, działo obsadzone. Farchtowiec dostaje kilkoma pociskami i wykręca się do nas rufą. Mamy jednak dużą przewagę szybkości i zajmujemy dogodną pozycję do strzału. Rozkazuję Pierwszemu odpalić 2 torpedy. Jedna znajduje cel i frachtowiec szybko zaczyna tonąć. 2000 ton na naszym koncie. Pytamy o nazwę statku: "Dalila". Ładunek: mieszany. Szedł z Londonderry do Reykjaviku.
Przez następne 2 dni okrążamy Wyspy Brytyjskie od północy i wchodzimy na Morze Północne. 19 kwietnia kolejny obiekt na horyzoncie: tym razem coś większego! Schodzimy na peryskopową i całą naprzód idziemy w kierunku samotnego dużego transportowca, około 11 tys BRT. Robi około 14 węzłów. Wynurzenie, działo obasadzone, cała naprzód. Mozolnie, z minimalną przewagą prędkości zbliżamy się do transportowca. Rozkazuję przygotować 2 torpedy z zapalnikiem magnetycznym. Pierwszy wykonuje atak, strzelamy z trudnej pozycji, praktycznie w rufę tankowca, ale torpedy nastawione są tak, by przeszły pod kilem atakowanej jednostki. Poszły! Niczego nie spodziewający się tankowiec nie zmiania kursu, utrzymując nas za swoją rufą. Jest! Jeden wybuch wstrząsa handlowcem, który zwalnia i wreszcie staje. Nie widać żadnych oznak zniszczeń, statek nie pali się, ale nasza torpeda musiała dokonać ogromnych zniszczeń wewnątrz statku. Zajmujemy pozycję z boku transportwca celując w jego burtem naszym dziobem. Radzik informuje, że atakowana jednostka nadaje sygnały SOS. Rozkazuję strzał 2 torpedami. Jedna jest jednak wadliwa, bo widać jak ślad pęcherzyków powietrza skręca w prawo i zatacza łuk. Nagle od strony handlowca dochodzi huk, to nasza druga torpeda. Statek łamie się na wysokości przedniego masztu i szybko tonie. Powracamy na kurs do bazy.
Ale to nie był koniec niespodzianek. Rankiem 21 kwietnia przy wylocie ze Skagerraku natrafiamy na 1000 tonowy trawler norweski. Aldisem rozkazuję mu się zatrzymać i podać nazwę. Ten, nie racząc odpowiedzieć daje całą naprzód i idzie na taranowanie! Nasi artylerzyści są na stanowiskach i błyskawicznie otwierają do niego ogień. 3 pociski trafiają w dziób bezbronnego trawlera, ale ten nie zwalnia. U-204 z wyłożonym w prawo sterem usiłuje uciec, ale trawler ociera się o nasz lewy zbiornik balastowy. Straszliwy zgrzyt i snopy iskier. W międzyczasie Drugi dopadł do naszej pelotki i kosi teraz z najbliższej odległości mostek i cały pokład trwalera. Medunek o uszkodzeniach: zbiornik balastowy wgięty,ale na szczęscie szczelny. Zasypujemy trawler pociskami z działa i aa. Ten szybko zmienia się we wrak. Nagła eksplozja, rozrywająca krypę świadczy o tym, co Norwegowie mieli przed nami do ukrycia: materiały wybuchowe.
22 kwietnia, rankiem U-204 na resztkach paliwa wchodzi do Zatoki Kilońskiej. Na nabrzeżu czeka dowódca 1 Flotylii i spory tłumek. Nasz okręt z dumnie powiewającymi 5 proporcami zwycięstwa prezentuje zebranym swą okaleczoną lewą burtę.
Bialns patrolu to 53 dni spędzone w morzu i zatopionych pięć jednostek wroga o łącznym tonażu 15000 ton. Liczyłem wraz z załogą na coś więcej. Może na kolejnym patrolu?

Konfiguracja: 1.4 PL, RUB 1.43, a teraz planuję jeszcze doinstalowanie Harbour Traffic Mod i Internal Life Mod.
Po przebiegu powyższego patrolu widać jak na dłoni, jak świetnie spisuje się Real Uboat - wreszcie realistyczne pustki, realistyczna monotonia i realistyczny wynik. :wink:
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez kaa » 24.08.05, 22:42

Myszkin napisał(a):3) "Celuję w zbiorniki z paliwem" - wiem, że jest taka opcja w grze, ale dla mnie to trochę śmieczne, takie celowanie


ale nie trzeba korzystać z żadnej "opcji" (rozumiem, że masz na myśli ten kolorowy badziew w książce ID, o którym to gadaliśmy sobie kiedyś tutaj) - wystarczy przed puszczeniem torpedy przełączyć TDC w tryb Auto,odblokować peryskop i przycelować "na oko" - pisałem o tym tutaj.
kaa
Kapitänleutnant
 
Tonaż: 320.000 BRT

Dołączył(a): 19.04.05, 21:36
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Myszkin » 25.08.05, 00:08

Kaa, miło powitać po tak długiej przerwie.

TDC w tryb auto? Nie da rady, gram na 100% realizmu...
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez Tomo55 » 25.08.05, 02:12

Myszkin napisał(a):Po zainstalowaniu patcha 1.4 PL rozpocząłem nową karierę.


A jednak :wink:


Przy 100% realizmu szkoda mi tylko widoku zewnętrznego :(
Z drugiej strony znacznie ułatwia on identyfikacje celu i uniki podwodne przed atakującymi nas jednostkami.
Tomo55
Leutnant zur See
 
Tonaż: 182.000 BRT

Dołączył(a): 27.04.05, 23:45
Lokalizacja: Orzesze/Katowice

Postprzez kaa » 25.08.05, 10:06

Myszkin napisał(a):Kaa, miło powitać po tak długiej przerwie.

dzięki. fajnie wrócić, choć trochę dziwnie po 9 tygodniach poza domem...

Myszkin napisał(a):TDC w tryb auto? Nie da rady, gram na 100% realizmu...

da radę - to nie ma związku z ustawieniami trudności (zawsze grałem na full real + widoczki) - TDC ma po prostu dwa tryby pracy (jest przełącznik): manual i auto. w tym pierwszym namiar na cel wprowadzasz ręcznie pokrętłem ew. zapodając info z notatnika, w drugim następuje sprzężenie TDC z peryskopem tak, że każdy ruch tego ostatniego w lewo bądź w prawo zmienia odpowiednio ustawienie namairu celu w TDC. chyba trochę to mętnie napisałem, ale sprawdź sam. rzuć też okiem na drugiego linka.
kaa
Kapitänleutnant
 
Tonaż: 320.000 BRT

Dołączył(a): 19.04.05, 21:36
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez RoZy » 29.08.05, 06:32

Jeszcze inaczej :) Po wprowadzeniu danych do TDC (czy to z notatnika czy ręcznie) i zablokowaniu (przycisk na panelu TDC w na czerwono) AoB jest automatycznie przeliczany wraz z ruchem peryskopu. wystarczy więc przed odpaleniem torpedy "wskazać" peryskopem odpowiednią część statku.
Chyba że gracie na taki hadcorzy że TDC cały czas na ręcznym wprowadzaniu danych.
Jeśli chodzi o realizm to nie mógłbym zrezygnować z dwóch opcji "event camera" i "widok zewnętrzny"
RoZy
Fähnrich zur See
 
Tonaż: 34.000 BRT

Dołączył(a): 19.07.05, 08:23

Postprzez Myszkin » 29.08.05, 08:25

RoZy napisał(a):.
Chyba że gracie na taki hadcorzy że TDC cały czas na ręcznym wprowadzaniu danych.

Ja tak gram :twisted:
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez Uapa » 29.08.05, 09:10

Myszkin napisał(a):
RoZy napisał(a):.
Chyba że gracie na taki hadcorzy że TDC cały czas na ręcznym wprowadzaniu danych.

Ja tak gram :twisted:

W Sh2 gralem tylko z widokiem zewnetrznym i oficerem(nie przepadam za matma na ale ide na profil ma-inf :lol: :lol: :lol: )
W sh3 gram jak na razie z oficerem i widokiem zewnetrznym. sytuacyjny IMO jest zbedny co prawda fajnie wyglada wybuch torpedy w nim ale od czego jest peryskop lub ew. widok zewnetrzny
Uapa
Oberleutnant zur See
 
Tonaż: 289.000 BRT

Dołączył(a): 21.04.05, 19:21
Lokalizacja: Alt Stettin

Postprzez Grom » 29.08.05, 09:58

I mi się zostało zboczeńcem manualnego TDC. Bez 100 % realizmu gra staje się nudna. Podczas urlopu w Polsce kupiłem sobie biografię Kretschmera poczytałem kolesia i postanowiłem przy najlbiższym konwoju wykorzystać jego pomysł ataku w pozycji wynurzonej. Z upodobaniem poluję na zachodnich podejściach, ruch tam spory i jest z czego wybierać. Podczas bodajże 5 czy 6 patrolu już w roku 1940 miałem doskonałą pozycję. Przepuściłem konwój jakieś 5 km przed sobą i zaatakowałem w 2 kolumnę statków z kąta około 90-100 stopni. Zbliżyłem się na odległość jakichś 3-4 km, gdy nagle jeden z eskortowców rozpoczął pościg. Zostawił bez osłony tył konwoju i ruszył na mnie. Zdziwo mnie wzięło, bo zobaczyć mnie nie mógł. Postanowiłem przeć mimo wszystko do przodu. Kiedy byłem jakieś 2 km do najbliższego statku odpaliłem 2 torpedy. Jednocześnie zarobiłem od eskorty w kiosk. Nie było mowy o kontynuowaniu ataku na wodzie. Zanurzenie alarmowe, przeszedłem pod statkami na drugą flankę konwoju. Szczęśliwie udało mi się upierdliwy niszczyciel wykiwać, bo szukał mnie tam gdzie się zanurzyłem. Wyskoczyłem z wody po przeciwnej stronie konwoju i będąc w pozycji niezbyt wygodnej - równolegle płynąc z konwojem dałem całą naprzód i wynuorzony wyprzedziłem 3 kolumnę konwoju. Zwrot, zbliżenie na jakieś 1000 m i znów 2 torpedy. I znów pod wodę bo w tym czasie zorientowali się, że zostali nabici w butelkę. 2 staki na dnie. Nie szarpałem się z gonieniem tego konwoju bo zmierzali do UK, a byliśmy blisko wysp, zanim bym ich przegonił i ustawił się ponownie do ataku nastałby dzień i płycizny. Muszę też przyzać, że udało mi się udać dziurę w wodzie i czołowy eskortowiec przepłynął niemal nad moim u-bootem. Po czym popłynął sobie w swoją drogę :) Spotkała mnie też wesoła sytuacja, kiedy po zaatakowaniu konwoju w podobny sposób ale już w dzień przy wzburzonym morzu, schowałem się. Odpaliłem jeszcze z rufy w kierunku transportowca wojska w nadziei, że choć zdołam go spowolnić. W tym czasie na górze 2 niszczyciele poszukiwały mnie, aż tu nagle zaczęło się. Słyszę wybuchy, myślę dobra nasza może fuhrer na pomoc wysłał mi Bismarcka i razem zjemy tych herbaciarzy. Przeskoczyłem na widok zewn tu dwa niszczyciele tłuka się ze sobą :D Po czym jeden zatonął :D Ci Angole to mnie jednak zadziwiają, widać mieli ostrą różnicę zdań, aż wymiana argumentów na armaty poszła.
Grom
Fregattenkapitän
 
Tonaż: 701.000 BRT

Dołączył(a): 16.03.04, 11:22
Lokalizacja: Reading UK

Postprzez RoZy » 29.08.05, 10:47

Myszkin napisał(a):
RoZy napisał(a):.
Chyba że gracie na taki hadcorzy że TDC cały czas na ręcznym wprowadzaniu danych.

Ja tak gram :twisted:

Nie no ja też ręcznie wprowadzam prędkość i głębokość. AoB to już z notatnika albo ręcznie z TDC (choć tu bez różnicy jaką metodą) potem blokuje by sie automatycznie przestawiał co przy atakch na konwoje z podejściem 90st. pomaga troszkę.
RoZy
Fähnrich zur See
 
Tonaż: 34.000 BRT

Dołączył(a): 19.07.05, 08:23

Postprzez kaa » 29.08.05, 12:03

a czy prawdziwy TDC nie mógł przeliczać AOB zależnie od zmian namiaru (ruchów peryskopu) tak jak robi to TDC w SHIII w trybie AUTO (po wciśnięciu czerwonego guzika)*? przecież to prościutka arytmetyka...

* przy ustawieniach 100%
kaa
Kapitänleutnant
 
Tonaż: 320.000 BRT

Dołączył(a): 19.04.05, 21:36
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Myszkin » 29.08.05, 16:13

Mógł czy nie mógł, na pewno bez pomocy tego fikuśnego wynalazku :wink: jest większa satysfakcja.
Myszkin
Kapitän zur See
 
Tonaż: 960.000 BRT

Dołączył(a): 24.05.05, 15:57
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski/Warszawa

Postprzez kaa » 29.08.05, 17:09

no tak... ale nie wykorzystujesz wtedy w pełni możliwości swego sprzętu ( a mi właśnie to daje satysfakcję). :)
kaa
Kapitänleutnant
 
Tonaż: 320.000 BRT

Dołączył(a): 19.04.05, 21:36
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez SebeQ » 30.08.05, 09:22

Też polecam spróbować ataku z pozycji nawodnej. Oczywiście we wczesnych latach wojny, bo potem są radary. Podczas ataku na konwój najlepiej jest przedostać się do wewnątrz szyku, czyli zająć odpowiednią pozycję przed konwojem i poczekać. Ale nie zawsze się to udaje i czasem można się lekko wyminąć. Co wtedy?Jeśli jest noc nie ma co iść pod wodą. Przepuszczamy boczne eskortowce i wychodzimy na wodę. Trzeba to zrobić w bezpiecznej odległości. Dajemy całą i idziemy na konwój. Podchodzimy na odległość pewnego strzału i po sprawie. Można spróbować ataku kowbojskiego, tak długo iść na wodzie, aż zostaniemy wykryci. Minusem jest to że statki zaczynają zygzakować, ale za to można podejść na 500 metrów, a wtedy nawet nie trzeba celować.
SebeQ
Oberfähnrich zur See
 
Tonaż: 74.000 BRT

Dołączył(a): 04.06.05, 21:26

Postprzez Traun » 05.09.05, 11:36

D Kaleun von Traun. Kariera rozpoczęta 1 września na VII B U-52 w Wilchemschewen. Ulubiony obszar polowania Gibraltar. Sukcesy 120 000 BRT po trzech patrolach. Trzeci patrol rozpoczął się 27 grudnia 39 roku. Po przejściu przez kanał udałem się na wyznaczony obszar patrolowania. Spotkałem smalla i ku mojej radości udało mi się go zatopić pierwszą wystrzeloną torpedą, to dobry znak na resztę patrolu. Przy podejściu do wyznaczonego kwadratu spotykam średniej wielkości konwój eskortowany przez hunta i korwetę. Sztorm potworny 15m/s i do tego środek dnia. Po manewrach ustawiam się ale zostaję wykryty. Szybka ucieczka i znów peryskopowa, deszcz zacina nic nie widać w odległości 200 m przechodzi T3. Decyduję się na strzał i niestety tak jak podejrzewałem torpeda nie zdążyła się uzbroić. Konwój już mnie minął i z prędkością 8 w oddala się, eskorta nerwowa szuka mnie zawzięcie. Postanawiam sobie odpuścić, schodzę głębiej i kontynułuję rejs. Po 24 godzinnym patrolowaniu sektora udaje mi się trafić na C3. Ustawiam się obliczenia do KT i strzelam torpeda trafia w rufę nie zmieniając ustawień KT biorę większe wyprzedzenie i strzelam dwie kolejne torpedy. Obie trafiają w okolicy śródokręcia i C3 tonie. Postanawiam popłynąć w okolice Gibraltaru. Nocne łowy kończą się powodzeniem zatapiam kolejno smalla i C2, a kolejnej nocy kolejnego C2 i niestety ale kolejny wytropiony C2 okazuje się być neutralny. Tropiłem go przez 3 godziny i teraz wściekłość bierze górę nad rozsądkiem. Wynurzam się u jego burty a moja 88 zaczyna grać dziurawiąc jego linię wodną. Załoga sobie strzela a ja czekam na samoloty. C2 przechyla się i powoli tonie a ja zarządzam szybkie zanurzenie, nadlatują samoloty i zarzucają bombami miejsce naszego ostatniego postoju na powierzchni. No nic za tego C2 nie pochwalą mnie na pewno ale co tam wiózł zaopatrzenie dla Angoli więc mu się należało. Jest 23 stycznia 40 roku zostało nam 5 torped postanawiam przedrzeć się do samego portu w Gibraltarze. Czekam na nadejście nocy i zaraz po jej zapadnięciu ruszam. Na powierzni staram się podejść jak najbliżej, po komunikacie o zbliżających się okrętach schodzę na 150 m, co chwila meldunki o kontaktach, boże ile oni tu mają tych cholernych niszczycieli. Po długich godzinach manewrowania udaje mi się wejść w pobliże portu. Głębokość peryskopowa, peryskop w górę i chwila niepewności. Jest, port nie jest pusty przy nabrzeżu T2, dalej small a z drugiej strony portu destroyer Hunt 1. Postanawiam zaliczyć niszczyciel. Manewruję by się ustawić i tu gubi mnie pośpiech. Przy wyhamowywaniu daję cała wstecz i klops...usłyszeli nas. Hunt rusza i zaczyna szukać. Wolę nie kusić losu i odpływam w stronę statków. Ustawiam się na 90 stopni do T2 i strzelam pierwszą torpedę. Wybuch płomienie ale ku mojemu rozczarowaniu nie tonie, strzelam drugą, po niej zanurzył się głębiej ale nadal nie wybiera się na dno a ja nie mam czasu czekać. Po trzecim trafieniu przełamał się na pół i szybko zatonął. Na smalla wystarczyła na szczęście jedna. Hunt szukał mnie tak zawzięcie że w pełnej prędkości wjechał w molo i skapitulował. Jeśli kapitan przeżył to na pewno go nie awansują bardzo dłuuugo. Powoli się wycofuję. Po kilku godzinach rejsu gdy już czułem się bezpieczny nagle meldunek "okręt zbliża się, odległość średnia" a po chwili złowróżbne ping ping. Przelatuje nad nami na pełnej prędkości i zrzuca prezenty. Część wybucha na tyle blisko że mamy uszkodzenia. Daję maszyny stop, ekipę remontowe na stanowiska, zalać tylną wyrzutnię z ostatnią torpedą i peryskop w górę. To V&W robi szybkie kółka. Ustawiam KT bardziej na oko niż na pomiary i strzelam. Sukces połowiczny, owszem trafiam idealnie w środek (powinienem za to dostać medal) ale niestety torpeda nie wybucha. Niszczyciel chyba jednak zrozumiał że z łowcy można łatwo stać się zwierzyną bo kółka stają się coraz szersze. Schodzę na 180 m i próbuję go zgubić. Po długich minutach wyczekiwania i wsłuchiwania w wybuchy bomb głębinowych, na szczęście coraz dalsze udaje się go zgubić. Zarządzam powrót do domku. W drodze powrotnej na kanale spotykamy jeszcze tylko francuskiego small i topimy go z działa. Po 35 dniach rejsu zawijamy do bazy z 42 000 BRT na koncie. Kupa medali w tym trzy żelazne krzyże. Reputacji około 4600 jeszcze trochę brakuje na upragnioną IX. Przygotowuję się do patrolu 4 może tym razem Scapa Flow......
Traun
Fähnrich zur See
 
Tonaż: 21.000 BRT

Dołączył(a): 05.09.05, 10:50
Lokalizacja: Białystok

Postprzez dragonfly » 03.10.05, 18:40

WorldMod 2.2, wersja 1.4.b, 100% realizmu.

U-612, 11 Flotylla, Bergen, 2 luty 1943 r.

To miał być siódmy patrol osławionego już na Północnym Atlantyku U-612. Jak się okazało - najbardziej pechowy...

Wyszliśmy z Bergen pod wieczór. Po raz pierwszy U-612 wyruszył z nowo zamontowanym "ogródkiem zimowym", czyli kioskiem typu VIIC/3. Sektor patrolowania przydzielono nam na zachód od Irlandii.

Dobę po wyjściu z Bergen niemal przy samym wybrzeżu Wysp Owczych oficer wachtowy melduje kontakt wzrokowy. Okazał się nim samotny C2. Morze troszkę bujało, więc użycie działa było niemożliwe. Pozycja do ataku była wymarzona. Po wykonaniu odpowiednich obliczeń, wyszło że trafienie pod kątem 90 stopni nastąpi w momencie, kiedy C2 znajdzie się na peryskopie przy 10 stopniach. Kiedy C2 wszedł na 10 stopień na peryskopie odpaliłem dwie TIII z zapalnikiem kontaktowym. Niestety walnąłęm się w obliczeniach i torpedy trafiły w samą końcówkę rufy i... odbiły się :x Nie chciałem marnować pozostałych torped i C2 odpłynął.

Przez następne dwa dni płynąłem w stronę wyznaczonego do patrolowania sektora. Nic specjalnego się nie działo. Co ciekawe mimo pory roku (luty) pogoda była idelana. Po wykonaniu zadania, postanowiłem zapolować na północ od wybrzeży Ulsteru. Następnej nocy natknąłem się na dwa samotne Coastal Merchanty. Na głębokości peryskopowej ustawiłem się w dogodnej pozycji, a następnie wynurzułem. Frachtowce zaczęły strzelać z działa. Na szczęście udało mi się bardzo szybko zniszczyć działa na rufach obydwu frachtowców, zanim Brytole zaczęli się wstrzeliwać. Jeden z Coastal Merchantów nadal strzelał z kaemów, więc zmasakrowałem go kilkunastoma salwami z pocisków zapalających. Widok był okropny: statek stał cały w płomieniach z połamanymi masztami i zniszczonym kominem. Po chwili zaczął tonąć. Przeniosłem ogień na bliższy statek, który nie miał kaemów. Znajdował się tak blisko, że posłałem mu ok. 15 salw z pocisków przeciwpancernych, celując w linię wody. Frachtowiec nabrał wody i szybko zatonął.

Po paru godzinach odebraliśmy meldunek radiony o konwoju, który najwyraźniej wracał z Kanady i znajdował się blisko wybrzeży brytyjskich. jego portem docelowym był zapewne Liverpool bądź Glasgow. Ruszyliśmy z mocnego kopyta (Große Fährt) na spotkanie z konwojem. Razem z załogą zdawaliśmy sobie sprawę że zbliżanie się do wybrzeży brytyjskich jest dość ryzykowne. Zwłaszcza że alianci mieli już ogromną przewagę, a losy wojny przechylały się na ich korzyść. I stało się to czego bardzo się obawialiśmy. Metox wykrył fale radaru! Parę sekund później wachta melduje że zbliża się wodnosamolot. Szybkie zanurzenie i na szczęście atak RAF'u spełzł na niczym. Kiedy Sunderland odleciał, na horyzoncie pojawił się niszczyciel. Pruł bardzo szybko. Zarządziłem zanurzenie na 110 metrów. Niestety, kiedy niszczyciel przepływał nad nami, nas U-Boot znajdował się na głębokości ok. 50 metrów. Salwa bomb głębinowych była bardzo celna. Najmocniej ucierpiał kiosk i przedział rufowy. Ekipa remontowa szybko usunęła przecieki. Bilans zniszczeń: wszystkie trzy działka p-lot były powyginane, radar i antena radaru zniszczone. Podobnie z radiem. Uszkodzony Metox. Antyradar wkrótce naprawli nasi ludzie. Przez kolejne 4 godziny trwałą zabawa w kotka i myszkę. W momencie kiedy niszczyciel znajdował się nad nami, nasz U-Boot robił ostre manewry Knuckle. Dzięki tym wygibasom, żadna inna salwa bomb głębinowych nie wyrządziła uszkodzeń. Po ok. 4 godzinach niszczyciel zaczął tracić kontakt. Wykorzystując to, po cichutku wymykaliśmy się w kierunku północnym. Niszczyciel walił na oślep, jakiś 1 km na południe od nas. W końcu zgubiliśmy go. Zbliżał się wieczór. Wynurzyliśmy okręt. Ekipa naprawiła jeszcze podstawę działa 88mm.

Przez noc ładowaliśmy baterie i uciekaliśmy na północ. Następnego ranka natknęliśmy się na samotnego Coastal Merchanta. Szybko zniszczyliśmy jego działo i zatopienie go stało się formalnością. Niestety tonący frachtowiec najwyraźniej zdążył wysłać sygnał SOS, bo na horyzoncie pojawił się niszczyciel. No i mieliśmy powtórkę z rozrywki. Kolejne 3 godziny nasłuchiwania. Niestety okręt nie chciał się słuchać i zszedł zdecydowanie za głęboko (ok. 120 m). Kadłub był już trochę nadwyrężony, dlatego doznaliśmy kolejnych uszkodzeń. Rufowy ster głębokości został zniszczony. Na szczęscie okręt się "posłuchał" i wytrymował się, zanim było za późno. Żadna salwa bomb głębinowych nie wybuchła w pobliżu naszego U-Boota. Po jakimś czasie niszczyciel zgubił nas, a my wymknęliśmy się na "małej naprzód". Cały dzień U-612 szedł w zanurzeniu. Wynurzyliśmy się dopiero po zachodzie słońca. I tu
niespodzianka: mimo iż nad horyzontem była już tylko łuna po zachodzącym słońcu, nadleciał Sunderland. Na szczęście chybił.

Kolejna doba nie przyniosła żadnych niespodzianek. Udało nam się dotrzeć do Wysp Owczych. Tej nocy spotkaliśmy samotnego C2. Już druga salwa zniszczyła jego rufowe działo. Potem kilkanaście pocisków zapalających załatwiło sprawę. Załoga miała już dość prześladującego nas pecha i postanowiłem wrócić do Bergen. Mijając już Szetlandy, następnego wieczora zaatakował nas Sunderland. Mimo natychmiastowego
zanurzenia okręt zdrowo oberwał. Przedział rufowy został zalany, okręt brał wodę. Mimo obecności wodnosamolotu, musieliśmy się wynurzyć. Sunderland zrobił zwrot i "poczęstował" nas jeszcze jedną salwą, na szczęście nic się nie stało. Postrzelał jeszcze z kaemów, ale cudem nikogo nie trafił, chociaż pociski bębniły po kiosku. Wodnosamolot odleciał, a ekipa remontowa zlikwidowała przecieki. Rufowa wyrzutnia została zniszczona, na szczęście udało się naprawić lekko uszkodzone stery. Niestety wkrótce nadszedł niszczyciel. U-612 miał bardzo nadwyrężony kadłub (Hull Integrity - 40%) i zanurzenie się na głębiej niż 50 m byłoby zabójcze. U-Boot siedział wyciszony na peryskopowej. Było już ciemno. Niszczyciel pokrążył z godzinkę i odpłynął. Nad ranem nadszedł upragiony sztorm. 24 godziny później, ok. 6 rano 14 lutego weszliśmy do Bergen: pokiereszowani, z powyginanymi działkami p-lot. BdU spisała już nas na straty, gdyż od tygodnia nie dawaliśmy znaku życia. Nie mogło być inaczej - radio było zniszczone.

Bilans patrolu: 3 Coastal Merchanty i 2 C2. W sumie ok. 18 tys. BRT. Co ciekawe wszystkie jednostki zatopiłem z działa. W dodatku we wszystkich poprzednich sześciu patrolach nie używałem działa ani razu.

Powyginane działka p-lot
dragonfly
Kapitän zur See
Kapitän zur See
Moderator Team
 
Tonaż: 800.000 BRT

Dołączył(a): 22.09.03, 12:42
Lokalizacja: Żagań

Poprzednia stronaNastępna strona

Posty: 322 • Strona 6 z 131 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 ... 13

Powrót do SH III



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości