1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Moderatorzy: Jatzoo, Brodołak

Posty: 7 • Strona 1 z 1

Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez Uapa » 22.10.09, 20:41

Did technology or tactics win the war against the U-boats?
Technologia czy taktyka wygrała wojnę przeciwko U-boot'om?
Taki oto dostałem temat eseju do napisania. Postawiłem tezę, że i jedno i drugie gdyż technologia umożliwiła zastosowanie odpowiedniej taktyki.Obecnie jestem w fazie zbierania książek/artykułów które by tę tezę w jakimś stopniu potwierdziły i dały oparcie. Z chęcią wysłucham zdania Kolegów z forum co sądzicie na ten temat oraz jakie książki polecacie.
W chwili obecnej zamierzam skorzystać z następujących książek:
The Battle of the Atlantic and signals intelligence : U-boat situations and trends, 1941-1945 / edited by David Syrett.
The Battle of the Atlantic and signals intelligence : U-boat tracking papers, 1941-1947 / edited by David Syrett.
O.R. in World War 2 : operational research against the U-boat / by C.H. Waddington.
Clay Blair, Hitler's U-boat war

Pozdrawiam,
Uapa
Uapa
Oberleutnant zur See
 
Tonaż: 289.000 BRT

Dołączył(a): 21.04.05, 19:21
Lokalizacja: Alt Stettin

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez ObltzS » 23.10.09, 19:20

Cześć Uapa !

Technologia czy taktyka wygrała wojnę przeciwko U-boot'om?
Taki oto dostałem temat eseju do napisania. Postawiłem tezę, że i jedno i drugie gdyż technologia umożliwiła zastosowanie odpowiedniej taktyki.Obecnie jestem w fazie zbierania książek/artykułów które by tę tezę w jakimś stopniu potwierdziły i dały oparcie.


Proponowałbym np. John'a F. White'a "U Boat Tankers 1941 - 1945. Submarine Suppliers to Atlantic Wolf Pack" u nas przetłumaczonej i wydanej przez Bellonę w 2001 r. znanej pod tytułem "Mleczne Krowy" Podwodne zaopatrzeniowce atlantyckich wilczych stad 1941 - 1945".
Epizod wykorzystania do celów zaopatrzeniowych nie tylko U-Bootów typu XIV, ale także typu X B oraz systematyczne [i niemal metodyczne] eliminowanie przez Aliantów poszczególnych U-Bootów zaangażownych w operacje zaopatrzeniowe - moim zdaniem - doskonale obrazuje wzajemne relacje i powiązania pomiędzy wykorzystaniem dostępnej wówczas technologii i możliwej w oparciu o nią opracowanej i zastosowanej taktyki [wywiad - HF/DF - budowa małych lotniskowców eskortowych - utworzenie przez Aliantów zespołów typu Task Force [TF] i Support Group [SG] - systematyczne i metodyczne niszczenie podwodnych zaopatrzeniowców przez te wyspecjalizowane grupy TF i SG].
Jak dla mnie znamienny jest fakt, że flota niemieckich podwodnych zbiornikowców i zaopatrzeniowców operujących na Atlantyku została skutecznie zniszczona przez Aliantów w okresie od marca do sierpnia 1943 r. - zajęło to Aliantom zaledwie pół roku, co w konsekwecji zmusiło B.d.U. do zrewidowania planów operacyjnych dla U-Bootów typu VII. A całokształt alianckich operacji przeciwko niemieckiej flocie zaopatrzeniowej niemal jak w soczewce skupia w sobie zapewne główne i poboczne wątki opracowywanego przez Ciebie eseju.

P.S. Główny temat ciekawy i życzę powodzenia zarówno tak w poszukiwaniu dowodów jak i w budowaniu uzasadnienia broniącej postawionej tezy.
Powodzenia Uapa, pzdr. ObltzS.
ObltzS
Admiral
Admiral
Moderator Team
 
Tonaż: 1.725.000 BRT

Dołączył(a): 05.07.05, 19:31
Lokalizacja: Polska południowa

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez quarvus » 24.10.09, 10:23

Wydaje mi się, że pod wpływem przeżyć Doenitza w czasie I wojny światowej, położył on silny nacisk na opracowanie nowej taktyki, a sprawy technologiczne nie były tak akcentowane przez Kriegsmarine. Opracowanie nowych typów torped było wskazane, ale skończyło się tragiczną klapą w formie ich wielkiej wadliwości. Opóźnienia w wykorzystaniu radaru i chrap wyraźnie pokazuje jak zaniedbali Niemcy sprawy technologiczne. Dopiero, gdy zaczęli przegrywać bitwę o Atlantyk przyspieszyli prace nad nowymi typami okrętów, lecz było już za późno. Z dziedziny technologii tylko jedno osiągnięcie budzi jeszcze respekt - to jest rozwój taśmowej produkcji u-bootów.

Natomiast, paradoksalnie, to co miało być nową jakością w wojnie podwodnej po 1939 roku w stosunku do pierwszej wojny światowej, czyli autorska taktyka Doenitza wilczych stad, doprowadziła do klęski u-bootwaffe. Wulgaryzując, oznaczała ona bowiem praktycznie ręczne sterowanie operacjami u-bootów na morzu, przy pomocy systemu łączności, który okazał się być w pełni penetrowany przez brytyjski wywiad po złamaniu tajemnicy Enigmy. W rezultacie, to sam Doenitz wysyłał swoje u-booty na śmierć korespondując z nimi nadmiernie. A cel miał zbożny: chciał zoptymalizować operacje u-bootów na morzu przez centralne dowodzenie.

Natomiast po stronie Brytyjczyków, bo to tylko oni praktycznie byli przeciwnikiem Niemców w wojnie podwodnej, trudno wskazać co można było zrobić lepiej. Zarówno rozwiązania taktyczne (system konwojowy, parasol powietrzny, wyspecjalizowane grupy poszukiwawcze, wysłanie na morze ogromnej ilości okrętów eskortowych, niszczenie niemieckiego przemysłu okrętowego), jak i konsekwentne prace nad rozwojem technologii (radar, hydroakustyka, nowe typy broni z.o.p. i wreszcie najważniejsze osiągnięcie o charakterze technologicznym: enigma), wskazują na wysoki priorytet przyznany przez Admiralicję wojnie podwodnej.

Rezultat znamy, a twoja odpowiedź, że technologia (zwłaszcza złamanie kodów enigmy) pozwoliła na zastosowanie odpowiedniej taktyki jest w pełni uprawniona.
quarvus
Leutnant zur See
 
Tonaż: 122.000 BRT

Dołączył(a): 14.12.07, 12:07
Lokalizacja: Poznań

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez ObltzS » 24.10.09, 16:12

Witam !

quarvus napisał :

Natomiast, paradoksalnie, to co miało być nową jakością w wojnie podwodnej po 1939 roku w stosunku do pierwszej wojny światowej, czyli autorska taktyka Doenitza wilczych stad, doprowadziła do klęski u-bootwaffe. Wulgaryzując, oznaczała ona bowiem praktycznie ręczne sterowanie operacjami u-bootów na morzu [...] chciał zoptymalizować operacje u-bootów na morzu przez centralne dowodzenie.
:shock:

Stwierdzenia co najmniej dziwne jak równie dyskusyjne - ale podyskutuję chętnie po powrocie z urlopu.
ObltzS
Admiral
Admiral
Moderator Team
 
Tonaż: 1.725.000 BRT

Dołączył(a): 05.07.05, 19:31
Lokalizacja: Polska południowa

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez Uapa » 25.10.09, 19:25

Dziękuje za podpowiedzi i pomoc - na pewno się przydadzą. Znalazłem jeszcze dwie książki i jeden esej, które pasują do mojej pracy; są to:
The Royal Navy and Anti-Submarine Warfare, 1917-49 Malcolm'a Llewellyn-Jones'a
oraz
ANTISUBMARINE WARFARE IN WORLD WAR II Charles'a M. Sternhell'a i Alan'a M. Thorndike'a
oraz
The Conduct of the War at Sea Admiral Karl Doenitz.

Pozdrawiam,
Uapa
Uapa
Oberleutnant zur See
 
Tonaż: 289.000 BRT

Dołączył(a): 21.04.05, 19:21
Lokalizacja: Alt Stettin

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez ObltzS » 07.11.09, 19:37

Witam !

quarvus był uprzejmy napisać :
Natomiast, paradoksalnie, to co miało być nową jakością w wojnie podwodnej po 1939 roku w stosunku do pierwszej wojny światowej, czyli autorska taktyka Doenitza wilczych stad, doprowadziła do klęski u-bootwaffe. Wulgaryzując, oznaczała ona bowiem praktycznie ręczne sterowanie operacjami u-bootów na morzu [...] chciał zoptymalizować operacje u-bootów na morzu przez centralne dowodzenie

Natomiast po stronie Brytyjczyków, bo to tylko oni praktycznie byli przeciwnikiem Niemców w wojnie podwodnej, trudno wskazać co można było zrobić lepiej. Zarówno rozwiązania taktyczne (system konwojowy, parasol powietrzny, wyspecjalizowane grupy poszukiwawcze, wysłanie na morze ogromnej ilości okrętów eskortowych, niszczenie niemieckiego przemysłu okrętowego), jak i konsekwentne prace nad rozwojem technologii (radar, hydroakustyka, nowe typy broni z.o.p. i wreszcie najważniejsze osiągnięcie o charakterze technologicznym: enigma), wskazują na wysoki priorytet przyznany przez Admiralicję wojnie podwodnej.


Czy aby na pewno autorska taktyka Dönitza [znana jako "Rudeltaktik"] dotycząca ataku na konwoje zespołami U-Bootów [w literaturze rozpowszechnione jako tzw. wilcze stada] doprowadziła do klęski U-Bootwaffe !? Przyczyny były zupełnie inne i wielokrotnie na tym forum je omawiano.
Takich grup U-Bootów do zespołowego ataku konwojów sztab Dönitza powołał w różnych okresach aż 92 ? w skład tych grup wchodziło [w zależności od sytuacji] od trzech do dwunastu U-Bootów i czas ich formacji trwał od dwóch dni do maksymalnie dwóch i pół tygodnia.
Może quarvus tego nie kojarzy, ale właśnie działalność owych zespołów U-Bootów zmusiła aliantów do zrewidowania dotychczasowego sposobu zwalczania niemieckich okrętów podwodnych [tak pojedynczo jak i zespołowo] poprzez powołanie swoich własnych wyspecjalizowanych zespołów jak "Task Force" i "Support Group" - w literaturze rozpowszechnionych pod określeniem "Hunter-Killer Groups".
Właśnie owa "Rudeltaktik" pozwoliła do końca 1942 r. [choć niektórzy uważają, że taktyka ta załamała się ostatecznie po tzw. "czarnym maju" '43 r.] dziesiątkować płynące z Nowego Świata i nie tylko, dostawy zaopatrzenia do Wlk. Brytanii, co powodowało nieustanną obawę Rządu JKM, że walka o byt i przetrwanie Anglii może ulec ostatecznemu załamaniu.

Gdyby tylko ? jak twierdzi quarvus ? Brytyjczycy byli przeciwnikami Niemców w wojnie podwodnej, historia okresu II wojny na Atlantyku zapisałby sie zgoła inaczej. Aby wyeliminować, i to skutecznie U-Bootwaffe nie tylko z Atlantyku ? trzeba było stworzenia wielkiej koalicji marynarek wojennych kilkunastu państw świata [w tym także np. tak odległej i egzotycznej od Europy marynarki Nowej Zelandii], zespolenia środków, sił i wykorzystania dostępnej wówczas technologii tych państw, aby stworzyć nowa formę sił ZOP. Jeszcze jedna mała uwaga ?
"i wreszcie najważniejsze osiągnięcie o charakterze technologicznym : enigma"
? Enigma była wynalazkiem niemieckim, Brytyjczycy skonstruowali jedynie urządzanie do szybkiego [jak na tamte czasy] dekryptażu.

Może quarvus'owi nic na ten temat nie wiadomo [skoro ma tak oryginalne poglądy], ale owa autorska taktyka Dönitza była na tyle nowatorska i interesująca dla samych Amerykanów po zakończeniu wojny, że elementy owej taktyki były wykładane do połowy lat pięćdziesiątych ub. wieku na tamtejszych akademiach US Navy [wprowadzenie o.p. o napędzie atomowym zmieniło wykładnię i doktrynę wojny podwodnej na morzach] ? gdyby było inaczej, zapewne nie zwróciłaby ona na siebie nawet najmniejszego zainteresowania z ich strony. Doktryny i taktyki, które prowadzą do klęski nie znalazłyby zapewne żadnego uznania ze strony amerykańskiej.
Pierwszy raz spotykam się z tak kuriozalnymi twierdzeniami, że operacje U-Bootów na morzu były "ręcznie sterowane" i miały charakter "centralnego dowodzenia".

Aby nie rozpisywać się za bardzo, warto zacytować słowa i przemyślenia samego autora tej nowatorskiej [w tamtych latach] taktyki :

"W bitwach morskich podczas pierwszej wojny światowej okręty podwodne [...] działały i walczyły prawie wyłącznie w pojedynkę"
"Ta poważna wada użycia okrętów podwodnych ujawniła się najwyraźniej w chwili, gdy podczas pierwszej wojny światowej Anglicy wprowadzili system konwojów."

"Dlatego też już w roku 1935, po objęciu stanowiska dowódcy pierwszej niemieckiej flotylli okrętów podwodnych zrozumiałem, że należy rozwiązać problem ich wspólnego użycia.[...]"
"Tak więc koniec roku 1935 stał sie datą narodzin taktyki grupowej okrętów podowdnych, która później doprowadzono do mistrzostwa." - to opinia z końca września 1935 r. jednego z d-ców o. p. na temat szkolenia taktycznego flotylli "Weddigen".

Dönitz we wrześniu 1946 r. będąc w areszcie w Norymberdze [a nie znając jeszcze sentencji wyroku Trybunału dotyczącego jego osoby] napisał :
"Liczne problemy pojawiły się podczas prób wspólnego działania o. p. Dotyczyły one przede wszystkim :
a/ kwestii dowodzenia. Jak dalece można dowodzić ? czy tylko do czasu taktycznego współdziałania, czy też nawet do momentu rozpoczęcia ataku ? Jak należy dowodzić ? z morza, z okrętu nawodnego czy podwodnego ? Czy w ogóle można dowodzić z okrętu podwodnego ? Gdzie musiałby on znajdować sie na morzu, aby móc dowodzić innymi U-Bootami ? Czy można dowodzić wyłącznie z lądu, czy też tylko częściowo ? Czy wówczas byłoby niezbędne jeszcze jakieś dowództwo pośrednie i gdzie przebiegałby podział kompetencji pomiędzy obydwoma dowództwami ?
b/ kwestii łączności [...]
c/ kwestii taktyki. Jak powinny zachowywać sie o. p., które mają ze sobą współdziałać ? Przy przejściu morzem : czy i jak powinny iść ? w grupie czy oddzielnie ? Jeśli w grupie to w jaki sposób ? Jakie są najlepsze ustawienia i ruchy w ceku samodzielnego prowadzenia rozpoznania, lub wspierania innego okrętu prowadzącego rozpoznanie ? Co zrobić, aby meldunki zostały z pewnością odebrane przez okręty podwodne ? Jak ustawić grupy o. p., w szyku zwartym, rozwartym, wszerz czy wgłąb . Jakie powinny być odległości między okrętami i grupami ? Jeśli mają iść oddzielnie, to jak, w linii czy w szyku szachownicy itd. ?
Ile okrętów podwodnych jest niezbędnych dla utrzymania pewnego kontaktu ? Czy trzeba i można je w tym celu rozdzielać ? Jak należy przeprowadzać ich zmiany ? Kiedy okręty naprowadzające otrzymają wolną rękę, by przystąpić do ataku ? I wiele innych problemów."
"Nie było natomiast wiadome, czy możliwe będzie dowodzenie z kraju okrętami podowdnymi znajdującymi się z w iększej od niego odległości, np. na Atlantyku. Dlatego przewidywałem również dowodzenie z morza, szczególnie z U-Bootów dowodzenia, mających możliwości ulokowania na nich sztabu oraz środków łączności. Wojna pokazała później, że można było i należało dowodzić wyłącznie z lądu."
"Taktyczne dowodzenie z morza stała się zbędne z chwilą, gdy zaistniała możliwość prowadzenia go z kraju. Polegało ono przede wszystkim na informowaniu okrętów podwodnych znajdujących sie na morzu o położeniu wroga (określałem je na podstawie wiadomości pochodzących z najróżniejszych źródeł), a także na uruchamianiu poszczególnych U-Bootów lub ich grup. Ustalałem też, który z okrętów powinien utrzymywać kontakt z nieprzyjacielem i ingerowałe, gdy został on zerwany. Chodziło więc o dowodzenie aż do momentu ataku, a nie w jego trakcie. Podczas ataku każdy dowódca był samodzielny. Od jego umiejętności, inicjatywy, zaciętości i bezwzględności wobec siebie samego zależało, czy zainicjowana przez mnie operacja przynosiła owoce czy też nie. Na nim spoczywał ciężar walki. Jemu i jego załodze przypadały tez potem zaszczyty za zwycięstwa. Wychowanie dowódcy okrętu na człowieka samodzielnego i pełnego inicjatywy było najszczytniejszym celem szkolenia na okrętach podwodnych."


I jeszcze na koniec cytat z Dönitza :
"Pierwsze poradniki dotyczące ?taktyki grupowej? sporządzono juz pod koniec roku 1935 i na bieżąco je poprawiano. W końcu podczas wojny zostały one zebrane w ?Podręczniku dowódcy okrętu podwodnego?"

I te słowa powinny wystarczyć za cały komentarz.
Korzystanie z krążących nadal obiegowych opinii o U-Bootwaffe prowadzi często do mylnych i nieuzasadnionych wniosków.

żródło cytatów : Karl Dönitz, "10 lat i 20 dni ? wspomnienia 1939 ? 145", Wydawnictwo "FINNA", Gdańsk 2001, str. 27 - 77, podkreślenia jak w oryginale.

Pozdrawiam quarvus'a - ObltzS.
ObltzS
Admiral
Admiral
Moderator Team
 
Tonaż: 1.725.000 BRT

Dołączył(a): 05.07.05, 19:31
Lokalizacja: Polska południowa

Re: Did technology or tactics win the war against the U-boats?

Postprzez quarvus » 09.11.09, 12:23

Twój post w zasadzie potwierdza to, co napisałem. Przecież, to że koncepcja Doenitza była autorska, że doprowadziła do sukcesów do połowy 1943 roku, że chwalili ją Amerykanie itp. (nie kwestionowałem tego) nie zmienia faktu, że doprowadziła ona (pośrednio - możnaby nazwać) do ostatecznej klęski u-bootwaffe. Twój argument, że ?Doktryny i taktyki, które prowadzą do klęski nie znalazłyby zapewne żadnego uznania ze strony amerykańskiej.? uważam, że całkowicie chybiony. Przecież Niemcy ponieśli dotkliwą klęskę w wojnie podwodnej, więc zgodnie z twoją hipotezą, Amerykanie nie powinni się w ogóle interesować się niemieckimi koncepcjami. Tymczasem stało się inaczej, dlatego że kryterium klęski czy zwycięstwa wcale nie jest i nigdy nie był decydujący przy analizie i wyborze doktryn i taktyk. Historia świata jest pełna zastosowania najwłaściwszych doktryn, które jednak z innych (np. obiektywnych) powodów poniosły klęskę. Amerykanie zainteresowali się doktryną Doenitza (tak to nazwijmy), bo ona była naprawdę dobra. Co więcej dzisiaj to właśnie ta doktryna (oparta na scentralizowanym dowodzeniu) jest w powszechnym użyciu i to we flotach licznych jak i nielicznych ? składających się z kilku jednostek.

Cały twój cytat z Doenitza to potwierdza, ostatecznie bowiem Doenitz dowodził z lądu, wojna podwodna na Atlantyku była centralnie i na bieżąco dowodzona, a wszystko to działo się w oparciu o system łączności radiowej szyfrowanej za pomocą Enigmy (pisząc o osiągnięciu technologicznym brytyjskim "enigma" dokonałem uprawnionego skrótu myślowego, mając na myśli brytyjskie osiągnięcia w dekryptażu enigmy w wersji morskiej, więc nie ma się co czepiać). Niestety (lub dla aliantów stety), w sytuacji gdy depesze szyfrowane enigmą były czytane przez Admiralicję Bryt., to skutek był jeden: podawanie poszczególnych u-bootów i ich stad na talerzu Brytyjczykom.

Pozostaje osobną kwestia, czy można Doenitza obarczać osobistą winą za "nieostrożne" korzystanie z łączności radiowej i enigmy. Niepowodzenie kontrwywiadowczej ochrony enigmy obciąża moim zdaniem Abwehrę, tym bardziej że kilkakrotnie Abwehra przy uważnej pracy mogła dojść do wniosku, że enigma jest rozszyfrowywana (np. 3 depesze z "Deutschlanda" z roku 1937 z wód hiszpańskich, znalezione w 1939 roku w papierach polskiego wywiadu, które Abwehra potraktowała jako osiągnięcie polskiego wywiadu agenturalnego). I dlatego można to rozważać jedynie w kategoriach przyczynowo-skutkowych, ale już bez bezpośredniej winy Doenitza, on po prostu otrzymał od odpowiednich instancji gotowy system kryptażu, który uznał za idealnie wsperający jego doktrynę, a który w rzeczywistości okazał się morderczą pułapką dla okrętów i dowództw z niego korzystających. Trudno nawet obciążyć zaniedbaniem Kriegsmarine, bo jak wiadomo, marynarka próbowała "podrasować" enigmę na własny użytek, jakby tylko przeczuwając, że coś jest nie w porządku.

Podsumowując, aby być precyzyjnym, można powiedzieć, że odszyfrowywanie depesz niemieckiej marynarki było jednym z głównych czynników klęski u-bootwaffe w wojnie podwodnej (obok czynników ogólnych: różnicy w potencjale gospodarczym ludnościowym i technologicznym walczących obozów). A sposób dowodzenia Doenitza, a szczególnie taktyka ?wilczych stad? jeszcze dodatkowo się przyczyniła do tej klęski, powodując zwiększony ruch w eterze.

Bez dekryptażu enigmy, wspomniane tu już brytyjskie środki podjęte dla opanowania sytuacji na Atlantyku, nie przyniosłyby skutku. Zwłaszcza w niektórych dziedzinach: śmiem np. twierdzić, że nie miałoby sensu powoływanie wszelkich grup poszukiwawczych, bo szukanie u-bootów na oceanie bez informacji wywiadowczej, że znajdują się w takim to a takim kwadracie, byłoby szukaniem igły w stogu siana. Te wszelkie nowe bomby głębinowe, asdic, parasol lotniczy, grupy poszukiwawcze i konwojowe, te zmiany trasy konwojów nie dałyby nawet 10% tych efektów, gdyby nie złamanie kodów enigmy. To dzięki enigmie (znowu skrót myślowy, ale zaznaczam, aby się nikt nie czepiał słówek) te konkretne narzędzia zwalczania okrętów podwodnych miały taką skuteczność! A więc te narzędzia były wtórnym osiągnięciem w stosunku do enigmy, a z kolei złamanie enigmy mogło być tak dotkliwe dla Niemców przez to, że Doenitz wszystkim starał się dyrygować z lądu za pomocą łączności radiowej!!!

To że taktyka "wilczych stad" przyniosła sukcesy, zwłaszcza w latach 1940-43, niczego tu nie zmienia, zawiodła w niej newralgiczna (jak się okazało) rzecz: łączność. I tego faktu nic nie zmieni, a że "wilcze stada" mogły funkcjonować tylko dzięki systemowi łączności radiowej, to niestety ostatecznie zaprowadziła ta taktyka całą u-bootwaffe do grobu. Ta taktyka nie zawsze musi prowadzić do klęski i tego nie twierdziłem. Stąd do dzisiaj mogą się nią zachwycać Amerykanie i inni, pod jednym wszakże warunkiem: zabezpieczenia systemu łączności, czego Niemcy w czasie wojny po prostu nie umieli zrobić!

Dobrze wiecie, że grupy poszukiwawcze i patrole lotnicze były wysyłane w miejsca koncentracji u-bootów lub w miejsca pobytu u-bootów ujawnione dzięki czytaniu niemieckich depesz. Zmienianie kursów konwojów i pojedynczych jednostek było też możliwe dzięki temu. Jak można w tej sytuacji nie widzieć związku logicznego pomiędzy tym, a sposobem dowodzenia Doenitza. Można nawet zażartować, że gdyby Doenitz nakazał trzymanie ciszy radiowej, a u-booty opierały się na rozkazach pobranych w portach na papierze, to inaczej wyglądałaby bitwa o Atlantyk. Porównaj, zresztą, operacje innych flot podwodnych. Dla mnie jaskrawym kontrastem jest to, w jaki sposób Niemcy i sowieci zakończyli wojnę podwodną: Niemcy ? totalna klęska, masakra właściwie, mimo nowoczesnej technologii, nowych rewolucyjnych koncepcji, przez ostatnie 2 lata wojny wysyłają u-booty już tylko na śmierć, nie są w stanie już nic zdziałać ? uzyskane sukcesy są bardzo nikłe, przygotowane duże ilości okrętów trzymają w portach, słusznie mniemając, że nie należy ich wysyłać na pewną zagładę, a jednocześnie nie umieją zdiagnozować powodu tak dotkliwej klęski. Natomiast sowieci ? mimo przestarzałego, zużytego i uszkodzonego sprzętu oraz straszliwego przetrzebienia swojej floty podwodnej na Bałtyku w latach 1941-43, podupadłego morale, bardzo złych warunków nawigacyjnych na takim płytkim akwenie, osiągają duże sukcesy w sezonie 1944-45 i to bez centralnego dowodzenia i ręcznego sterowania. Dowódcy poszczególnych okrętów mają stosunkowo dużą swobodę dowodzenia, na pewno nie są dowodzeni ?aż do momentu ataku?. Straty zaskakująco małe jak na walkę z Niemcami, którzy powinni być ekspertami od zwalczania okrętów podwodnych?

Nadal również podtrzymam tezę, że to Brytyjczycy byli właściwym przeciwnikiem Niemców w wojnie podwodnej. I wcale nie zamierzam tu opierać się na tym, że kwalifikuję marynarki dominiów (np. nowozelandzką) do terminu użytego przeze mnie ?Brytyjczycy?, bo jest to moim zdaniem oczywiste. Jeśli ktoś chce mi udowodnić, że marynarka nowozelandzka (australijska, południowoafrykańska, indyjska, kanadyjska), nie była częścią Brytyjskich sił zbrojnych, nie kierowała nimi bezpośrednio Admiralicja Brytyjska, to ja go już nie przekonam. To jest tak, jakby kwestionować określenie ?Armia Czerwona? wygrała na froncie wschodnim! Oczywiście, zawsze może się wtedy znaleźć filozof i wyliczyć 2 polskie armie, korpus czechosłowacki, armię bułgarską, dwie rumuńskie, a nawet francuską eskadrę lotniczą i stwierdzić, że przecież na froncie wschodnim walczyła ?wielka koalicja armii alianckich?. Tylko, jakie to miało znaczenie ? to był tylko kwiatek do kożucha!! Podobnie na Atlantyku, bez tych marynarek Brytyjczycy i tak by sobie poradzili i tak byliby jedynym poważnym przeciwnikiem Niemców. Piszesz o ?wielkiej koalicji marynarek (alianckich) świata?, ale nie ma ona moim zdaniem wielkiego znaczenia. Brytyjczycy mieli dość sił, baz na całym świecie, aby sobie poradzić sami, jeśli tylko rozszyfrowywali enigmę, to jest podstawowy warunek. Oczywiście skorzystali z tej koalicji, bo tylko głupi by nie skorzystał. Chyba tylko wsparcie floty amerykańskiej miało większe znaczenie, ale cała reszta, zwłaszcza: technologia, organizacja, dowodzenie była brytyjskie. I odwrotnie: cała pomoc alianckich marynarek i tak na nic by się zdała, gdyby nie czytano enigmy, bitwa o Atlantyk zostałaby przegrana przez Admiralicję..

Piszesz: ?Pierwszy raz spotykam się z tak kuriozalnymi twierdzeniami, że operacje U-Bootów na morzu były "ręcznie sterowane" i miały charakter "centralnego dowodzenia".? No to przeczytaj sobie ostatni akapit tekstu Doenitza, którego sam cytujesz, a potem weź jakikolwiek słownik i znajdź znaczenie określeń ?centralne dowodzenie? i potocznego ?ręczne sterowanie?. I wtedy sam przyznasz, że sam Doenitz sam dokładnie definiuje jak ma wyglądać centralne dowodzenie (i to jeszcze z lądu) u-bootwaffe, sam Doenitz określa jak często i w jakich przypadkach kontaktować się należy z u-bootami na morzu. Doenitz sam określa, że w jego koncepcji dowodzenie z lądu ma trwać ?aż do momentu ataku?. Czytacie i cytujecie Doenitza, ale nie robicie tego ze zrozumieniem! Jeśli wiesz cokolwiek o dowodzeniu, to wiesz jak wyglądało dowodzenie flotą na morzu. W zasadzie dowódcy zespołów i okrętów nigdy wcześniej nie byli tak ?intensywnie? dowodzeni przez naczelny sztab jak za Doenitza ?aż do momentu ataku?. Stało się to możliwe w latach II wojny światowej dzięki rozwojowi technologii radiowej i dzisiaj jest powszechnie stosowane. Oczywiście, nawet można na to spojrzeć szerzej ? i Hitler i Stalin przeszli do ?ręcznego sterowania? operacjami na frontach na niespotykaną dotąd skalę, osobiście ingerując w dowodzenie do niskich szczebli taktycznych włącznie. A więc był to swoisty ?znak czasów?, który wyznaczał nowe trendy w dowodzeniu, głównie dzięki nowym technologiom łączności. I zrozum wreszcie, że ja nie krytykuję Doenitza, za to, że były to złe pomysły ? ależ były doskonałe. Tyle że, w warunkach niezabezpieczenia systemu łączności, te nowe pomysły na dowodzenie flotą na morzu były zabójcze dla Kriegsmarine! Tyle i tylko tyle i tu żadne sentymenty nie pomogą: Doenitz przyczynił się do klęski tym, co miało dać zwycięstwo, czyli scentralizowanym dowodzeniem!!!

A dlaczego ?pierwszy raz spotykasz się z tak kuriozalnymi twierdzeniami?, może dlatego, że czytacie (i jednocześnie piszecie) hagiografię Doenitza i u-bootwaffe nie zadając sobie intelektualnego trudu w postaci pytania DLACZEGO przegrali wojnę. Nie wychodzicie z wąskiego kręgu miłośników wojny podwodnej, którzy zaczadzili się swoją własną erudycją dotyczącą wyglądu wałów korbowych na u-boocie. Nie kojarzycie wątków na zasadzie przyczynowo-skutkowej. Cała erudycja na temat wojny podwodnej nie prowadzi na tym forum do dokonania syntezy, co mnie dziwi. Usiłujecie ze mną polemizować, ale nie obaliliście ani jednego mojego poglądu, bo ja piszę o ogólnych wnioskach z lat 1939-45, a wy o szczegółach, które tylko potwierdzają te wnioski.
Przypomina mi to trochę inne moje obszary zainteresowań. Np. od badaczy niemieckiej broni pancernej odróżnia mnie to, że nie wchodzę już w kolejność odpalania poszczególnych cylindrów w silniku czołgu tygrys (służę literaturą w j. polskim o tej kwestii ? tak, tak), bo uważam tą kwestię za szczegół techniczny. Podobnie dziś na fakultecie historii antycznej na uniwersytecie więcej dowiesz się o krzywiźnie miecza ?gladius? i o tym jak legionista wiązał sandały, niż o przyczynach klęski Rzymian w Lesie Teutoburskim.

Generalnie uważam, że twoja reakcja tylko potwierdza słuszność moich obserwacji i wniosków dotyczących Doenitza: trzeba trochę przewietrzyć te kwestie i trochę bardziej syntetycznie i logicznie je ująć. Inaczej grozi nam wieczne czytanie tekstów o tym, że ?Doenitz wielkim dowódcą był?. Chciałem zresztą w przyszłości napisać tekścik o dowodzeniu i koncepcjach Doenitza i nie ukrywam, że ten m.in. post miał spowodować pożyteczną dla mnie dyskusję o tych kwestiach. Uważam to forum za najlepsze miejsce do takich dyskusji, bo przynajmniej rozmawiam z ludźmi dysponującymi wiedzą fachową. Bardzo więc cenię twoje uwagi, bo pokazują one jak (sztampowo) myślą specjaliści, za których, na rynku polskim, was uważam. Mam nadzieję, że staniecie na wysokości zadania i od czasu do czasu wejdziemy w merytoryczny spór, bo bez tego niestety niczego nowego do nauki historycznej o wojnie podwodnej nie wniesiemy. Dziękuję wam także za poświęcony czas, może choćby niektóre moje obserwacje sprowokują u kogoś jakąś nową refleksję na w/w tematy.
quarvus
Leutnant zur See
 
Tonaż: 122.000 BRT

Dołączył(a): 14.12.07, 12:07
Lokalizacja: Poznań


Posty: 7 • Strona 1 z 1

Powrót do II Wojna Światowa



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron