Robert Moraht urodził się 7 września 1884 roku w Sonderburgu w Niemczech. Do marynarki wstąpił w 1901 roku. Podczas Pierwszej Wojny Światowej dowodził okrętem podwodnym U-64, na pokładzie którego odbył 10 patroli bojowych, podczas których zatopił 45 statków o tonażu 129.569 BRT, 3 uszkodził (9.420 BRT) oraz 1 wziął jako pryz (186 BRT). Do wyżej wymienionych sukcesów należy dodać najbardziej znany - zatopienie francuskiego okrętu liniowego Danton o tonażu 18.300 BRT. Moraht wsławił się również patrolami na Morzu Śródziemnym. Podczas jednego z nich, w okresie od 19 do 25 października 1917 roku, zatopił siedem statków handlowych. Wyczyn ten zaowocował przyznaniem mu jednego z najwyższych odznaczeń wojennych - Pour le Mérite. Dzięki swoim osiągnięciom zajął wysokie 16 miejsce na liście dowódców z największym zatopionym tonażem. Podczas Drugiej Wojny Światowej służył w Kriegsmarine w dziale administracji. Po wojnie trafił do niewoli, w której przebywał na terenie Związku Radzieckiego. Do Niemiec powrócił dopiero w 1948 roku.
Już we wstępie autor daje nam do zrozumienia, że napisana przez niego książka ma konkretny cel. Celem tym wydaje się być pamięć o współtowarzyszach z U-64, którym nie dane było przeżyć wojny tak jak Morahtowi. Jego wspomnienia są hołdem dla ich poświęcenia w obronie swojej ojczyzny. Jednak czy autor tylko taki cel sobie postawił? Biorąc pod uwagę rok w którym książka została wydana - 1933 - dziwnie znajomym zdaje się być wspominanie o "należnym Niemcom miejscu na świecie" oraz "skazaniu na śmierć głodową narodu niemieckiego".
Po przeczytaniu całej książki odnosi się wrażenie, że jest to doskonały przykład niemieckiej propagandy - a opisywane bohaterskie czyny podwodniaków mają nakłonić do wstępu w szeregi odradzającej się marynarki. Dobrym tego przykładem są opisy przedstawiające branie na pokład U-Boota rozbitków z zatopionych statków, i przeciwstawianie się w ten sposób "haniebnym" czynom aliantów, którzy dopuszczali się morderstw na marynarzach z okrętów podwodnych. Moraht jednak nie wyjaśnia w jaki to sposób we wnętrzu małej jednostki mogło się zmieścić aż tyle osób.
Kiedy jednak przymknie się oko na wszechobecną propagandę, i nie będzie się oczekiwać technicznych opisów oraz wszystkich zawiłości związanych z funkcjonowaniem okrętu podwodnego - to książkę czyta się niemal jednym tchem. Trzeba bowiem przyznać, że poszczególne rozdziały z historii działań wojennych U-64 przedstawione są w sposób niebywale wciągający.
Książka warta zatem by poświęcić jej większą uwagę - zwłaszcza biorąc pod uwagę małą liczbę podobnych wydawnictw wspomnieniowych z okresu Pierwszej Wojny Światowej.
- napisana na podstawie bezpośrednich przeżyć autora
- obraz codziennego życia na pokładzie okrętu podwodnego
- zbyt wiele nachalnej propagandy