1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

Kriegsberichter

Data utworzenia:
15.02.2008
Autor:
ObltzS

Przeglądając albumy fotograficzne, książki lub oglądając fragmenty starych kronik i filmów związanych z U-Bootwaffe, które często są wplatane w filmy o charakterze popularno-naukowym, będąc znakomitym, bo autentycznym materiałem ilustracyjnym, zapewne nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wszystkie one zostały bądź nakręcone bądź też wykonane w prawdziwych warunkach wojennych przez ludzi, którzy wspólnie z załogami U-Bootów odbywali patrole, by w czasie ich trwania pozyskać i utrwalić na taśmie filmowej różnorakie zdarzenia i sytuacje lub też potem je opisać w formie reportażu.

Warto zatem w kilku zdaniach przybliżyć mało znane fakty z pracy ówczesnych korespondentów wojennych [Kriegsberichter], dzięki którym pozostało do dzisiaj wiele unikatowych zdjęć, szkiców, opisów i filmów, dokumentujących czas walki i życia na U-Bootach w trakcie trwającej blisko 68 miesięcy BoA [Bitwy o Atlantyk].


Informacje ogólne o Propaganda Kompanien

Korespondenci wojenni byli sformowani w tzw. kompanie propagandowe [Propaganda Kompanien], stanowiące specjalne oddziały propagandy sił zbrojnych i podlegali ówczesnemu Ministerstwu Informacji. Od sierpnia 1938 roku tworzono je przy naczelnych dowództwach grup armii - później analogicznie tworzono jednostki PK przy lotnictwie [4 jednostki PK] i marynarce [2 jednostki PK]. Łącznie z 8 jednostkami PK przy Wehrmachcie było ich razem 14 w chwili wybuchu wojny. Ogólnie w czasie wojny korespondenci PK wszystkich formacji liczyli ok. 15000 osób, z czego do końca wojny przeżyło zaledwie ok. 1000 korespondentów. Jak się oblicza, plonem ich pracy było ok. 80000 artykułów prasowych, ponad 2 mln pojedynczych fotografii i ok. 6000 km filmów. W początkowym okresie wojny relacje korespondentów wojennych z PK nie wywoływały w odbiorze żadnych ideologicznych skojarzeń, natomiast w jej końcowej fazie przez nieustanne dyrektywy, indoktrynację ze strony jej administracji - publikowane sprawozdania PK zupełnie straciły na swej wiarygodności.

Na korespondentów wybierano m.in. dziennikarzy, rysowników, fotografików i filmowców. Po wstępnym egzaminie i pozytywnej weryfikacji odbywali staż przygotowawczy, a następnie kierowano ich do Poczdamu, gdzie przechodzili pełne specjalistyczne szkolenie. Po ukończeniu szkolenia przydzielano ich do różnych jednostek wojskowych takich formacji jak Wehrmacht, Luftwaffe i Kriegsmarine. Jeśli chodzi o tę ostatnią w jej ramach działała m.in. tzw. PK-Atlantik. Z ramienia NSDAP odpowiedzialnym za tzw. fotografię informacyjną był Heinrich Hoffmann, który osobiście sprawdzał, przeglądał klisze i wybierał spośród nich te, które zostały zakwalifikowane do publikacji w dziennikach niemieckich jak również w dziennikach krajów sprzymierzonych i okupowanych oraz w krajach neutralnych. Niektóre fotografie nigdy nie były powielane i publikowane. Te, które szczęśliwie przetrwały wojnę, były publikowane po jej zakończeniu w licznych albumach.


Praca korespondentów

Korespondenci [często w skrócie oznaczani symbolem PK] - nie tylko ci oddelegowani do Kriegsmarine - zostawali zaprzysiężeni do przestrzegania i zachowania tajemnicy wojskowej, z uwagi na dostęp do niektórych informacji i obiektów, które z uwagi na fakt prowadzenia wojny były utajnione. Ostrożność w stosunku do korespondentów była tak dalece posunięta, że oni sami nigdy nie wywoływali wykonanych przez siebie zdjęć ani filmów - wykonywały to za nich specjalne służby, podporządkowane bezpośrednio dowództwu Kriegsmarine. Korespondenci nie mieli także żadnego wpływu na fakt wyboru wykonanych przez siebie fotografii, jakie wykonali, a jakie chcieliby opublikować. Do identyfikacji zdjęć służyły tzw. "klapsy" w formie kawałka kartonu, bądź niewielkiej deski z opisem lub jedynie na pierwszym kadrze wykonany kredą opis na kiosku U-Boota. Korespondenci podlegali szczególnej presji związanej z ich pracą. W interesie korespondenta było dołożenie wszelkich starań, by zarówno publikacje tekstowe jak i fotografie zostały pozytywnie zakwalifikowane do druku i ukazały się w ówcześnie wydawanych czasopismach jak "Signal", "Der Adler", "Das Reich" lub "Die Kriegsmarine". O ile taki fakt po kilku miesiącach pracy nie miał miejsca PK został przenoszony służbowo do jednostki walczącej na froncie. W przypadku przekroczenia swoich uprawnień, rażącego złamania regulaminów, niesubordynacji korespondent niemal natychmiast tracił swoje wszystkie przywileje i był wcielany do regularnej armii na zasadach zwykłego poborowego i wysyłany do jednostek liniowych. Podobnie traktowano zgubienie powierzonego mu aparatu fotograficznego, kamery lub maszyny do pisania a także ich zniszczenie lub dopuszczenie do ich kradzieży - sprzęty te traktowano jako własność państwa niemieckiego a ich zagubienie lub zniszczenie było porównywalne z utratą lub zniszczeniem karabinu przez żołnierza Wehrmachtu. Korespondenci starając się jak najlepiej wykadrować wykonywane przez siebie zdjęcia lub kręcone filmy narażali się niejednokrotnie na śmierć lub poważne kalectwo. Wielu z nich zginęło. Dzięki ich poświęceniu, zaangażowaniu oraz wykazanemu profesjonalizmowi do dzisiaj pozostało wiele zdjęć i filmów, które mają zarówno wartość historyczną jak również i dokumentalną [zwłaszcza konstrukcje różnych typów U-Bootów, ich wyposażenie itp.].


Sprzęt i materiały

Zdecydowaną większość sprzętu [zarówno aparatów fotograficznych jak i kamer] stanowiły doskonałe aparaty Leica z fabryki Leitza w Wetzlar. W przypadku korespondentów oddelegowanych do Kriegsmarine dysponowali oni aparatami z obudową typu IIIC i oznaczoną litera M [prawdopodobnie Marine - jako typ morski, dostosowany swoja obudową do szczególnych warunków pracy aparatu w warunkach morskich: duża wilgotność, zasolenie, itp.]. Te niewielkie a zarazem lekkie i poręczne aparaty były wówczas uznawane za najnowocześniejszy sprzęt. Pozwalały na wykonywanie doskonałych ujęć dzięki zastosowanemu niezwykle precyzyjnemu telemetrowi i przesłonie, które dawały czasy naświetlania w zakresie od 1 do 1/1000 sekundy [możliwość wykonywania dobrych zdjęć zarówno w słabych warunkach oświetleniowych bez konieczności użycia lampy błyskowej jak również obiektów będących w ruchu, co eliminowało efekt tzw. zdjęcia rozmazanego lub poruszonego]. Aparaty te posiadały już wówczas wysokiej jakości obiektywy, umożliwiające wykonywanie nawet bardzo dużych zbliżeń. Innym pozostającym na wyposażeniu sprzętem były aparaty automatyczne marki "Robot", posiadające w swoim wnętrzu niewielki silniczek, produkowane przez firmę Berning & Spółka w Düsseldorfie. Konstrukcja przesłony pozwalała na stosowanie minimalnego czasu naświetlania równemu 1/500 sek., a niezwykle wysokiej jakości obiektyw Schneidera Kreusnaschta zapewniał wykonywanym zdjęciom doskonałą ostrość. Większość ówczesnych fotografii wykonywano na standardowych kliszach szer. 35 mm producentów AGFA Isopan Ultra oraz Isopan Iss. Stosowane wówczas formaty kadru to 24x36 oraz 24x24. Oprócz fotografii kręcono także krótkometrażowe filmy - np. firma UFA [Unversum Film AG] zrealizowała w tamtych latach niektóre filmy nakręcone przez Korespondentów na U-Bootach. Do dzisiaj zachowały się na kopiach Super 8 mm takie filmy jak "U-Boot Feindfahrt" opowiadającym o jednym z patroli U-99 [Kptlt. Otto Kretschmer] w listopadzie 1940 r. [siódmy patrol bojowy: 27.11.1940 - 12.12.1940], "U-552 auf Feindfahrt" dokumentujący patrol Kptlt. Ericha Toppa na wodach przybrzeżnych Ameryki w marcu 1942 r. [ósmy patrol bojowy: 07.03.1942 - 27.04.1942] oraz "Seekrieg in Nordatlantik" dokumentujący atak na konwój w grudniu 1942 roku.


Inne przykłady pracy PK

Swoich reporterów z PK, Kriegsmarine wysyłała także do dalekowschodnich baz U-Bootwaffe [Surabaia, Peneng], gdzie mieli dokumentować poczynania U-Bootów na Oceanie Indyjskim [grupa "Monsun I" oraz "Monsun II"]. Jednym z takich korespondentów PK był wymieniony z nazwiska Kiefer, który przybył tam na pokładzie U-861 [typ IX-D2, d-ca: Korvkpt. Jürgen Oesten] z Norwegii do Penangu [w: L. Paterson, Szare Wilki Hitlera - U-Booty na Oceanie Indyjskim, L&L, Gdańsk, 2005].

Innym korespondentem o tym samym nazwisku [być może chodzi o tę samą osobę] jest L.z.S. Herman Kiefer, który został zaokrętowany na U-177 [typ IX-D2]. Brak natomiast bliższych danych, dotyczących w którym patrolu U-177 miało to miejsce - prawdopodobnie może to być ta sama osoba, biorąc pod uwagę fakt iż U-Boot ten działał również w ramach grupy "Monsun" - rejon południowego Atlantyku, okolice Kapsztadu i Durbanu, Ocean Indyjski, okolice wyspy Mauritius [w: www.ubootwaffe.net/index.html].

Innym wymienionym z nazwiska reporterem PK dokumentującym działania U-Bootów był L.z.S. Werner Thiemer, o którym wspomina Peter "Ali" Cremer [znany d-ca nie mniej słynnego U-333, typ VIIC]. Pisze o nim, jako o miłym człowieku, którego szybko polubiła cała załoga. Będąc zaokrętowanym na U-333 w latach 1943/1944 nakręcił ok. 2000 m taśmy filmowej z życia załogi i okrętu a także wykonał wiele fotografii, dokumentujących losy U-333. Jak wspomina P. Cremer, cały ten materiał filmowy został bezpowrotnie zniszczony podczas jednego z nalotów. Korespondent ten przeżył wojnę, ale dalsze jego losy pozostały nieznane [w: F. Brustat-Naval, Ali Cremer, U-333, FINNA, Gdańsk, 2005].

Wiele fotografii, dokumentujących codzienne życie załóg i ich okrętów wykonywali sami członkowie załogi [głównie oficerowie]. Pozostają one do dzisiaj cennym materiałem ikonograficznym, chociażby z uwagi na fakt, iż do dnia dzisiejszego przetrwało tylko kilka U-Bootów, natomiast pozostałe typy, ich konstrukcja, wyposażenie, wygląd wnętrz, rozmieszczenie różnorodnych maszyn, mechanizmów i urządzeń pozostały jedynie na ocalonych fotografiach lub taśmach filmowych. Do bardziej znanych fotografików-amatorów należą: Korvkpt. Karl Daublebsky von Eichhain [liczne fotografie z U-7 typ IIB i U-13 typ IIB], Oblt.z.S. Carl-Gabriel von Graf Gudenus [fotografie z U-71 typ VIIC i U-427 typ VIIC] oraz Oblt.z.S. Helmut Herglotz [liczne fotografie z U-2 typ IIA oraz U-480 typ VIIC] [por. http://centroeu.com/uboote/fotos.html].

Najbardziej jednak znanym i kojarzonym z Kriegsmarine, a zwłaszcza z U-Bootwaffe jest postać innego korespondenta wojennego, którym był Lothar-Günther Buchheim [*06.02.1918 - +22.02.2007], który przede wszystkim zapisał się w pamięci wielu czytelników jako autor niezwykle poczytnej i wielokrotnie wznawianej paradokumentalnej powieści pt. "Das Boot" ["Okręt", rok I wydania: Monachium 1973], tłumaczonej na wiele języków świata. Ogólnie znanym jest fakt, iż L.-G. Buchheim [wówczas 23-letni "artysta wojenny" i propagandysta] odbył rejs w charakterze korespondenta wojennego w stopniu podporucznika [Lt.] na U-96 w jego siódmym patrolu bojowym, który trwał od 27.10.1941 do 06.12.1941 [typ VIIC, d-ca Kptlt. Heinrich-Lehmann Willenbrock, d-ca ten był po latach konsultantem merytorycznym w czasie kręcenia filmu "Das Boot", a wielu uważa, że zarówno książka jak i film są fabularyzowanym przedstawieniem i zapisem z wydarzeń, jakie rozgrywały się w czasie tego patrolu bojowego U-96; sam zresztą Buchheim konstruując fabułę swojej powieści "zapożyczył" wiele z tych zdarzeń]. Przed udziałem w tym patrolu nigdy nie wypływał w morze, natomiast szkicował węglem i malował obrazy olejne utrwalając sceny powrotu U-Bootów do baz i dokumentował w ten sposób również sceny z życia załóg U-Booów na lądzie. Ponadto ze wspomnień i zapisków z czasów wojny L.-G. Buchheim opublikował także inne książki, tematycznie związane z U-Bootwaffe, które nie są tak znane i popularne jak osławiona "Das Boot", ale warto przypomnieć ich tytuły: trzyczęściowy album z tekstami i fotografiami "U-Boot Krieg", album "Die U-Boot Fahrer" oraz jeszcze jeden album "Zu Tode Gesiegt: Der Untergang der U-Boote". Oprócz niego, ale za to bezpośrednio po zakończeniu wojny, pierwsze w Niemczech książki omawiające działania U-Bootów zostały napisane przez dawnych propagandystów III Rzeszy jak Wolfganga Franke, Jochena Brennecke'a czy Haralda Buscha [korespondent, odbył patrol na U-101 typ VIIB, brak bliższych danych dotyczących tego patrolu].

Naturalnie poza tymi nazwiskami, w rodzinnych albumach członków U-Bootwaffe, tak oficerów jak i marynarzy, wojnę przetrwało wiele innych zdjęć, które z pewnością do dzisiaj stanowią cenną rodzinną pamiątkę z tamtych okrutnych czasów. Dzięki internetowi mogą one być publikowane i udostępniane szerokim rzeszom shiploverom na całym świecie.