Książka „U-Booty typu IX. Oceaniczna broń podwodna Hitlera” jest po „Podwodnych drapieżnikach Hitlera” (Typ II) oraz „Żelaznych rekinach Dönitza” (Typ VII) kolejną monografią U-Bootów Mariusza Borowiaka. Tym razem jednak, napisana przy współudziale Tadeusza Kasperskiego.
Poznajemy chronologicznie, z uwzględnieniem akwenów, patrole bojowe (nie wyłączając tych które szybko się kończyły ze względu na uszkodzenia lub awarie), wszystkie sukcesy, nieudane ataki, ciekawostki i nietypowe sytuacje. Wszystko to ilustrowane setkami zdjęć, w tym kolorowymi zachowanych do dzisiaj U-505 i U-534.
W części "technicznej" oprócz szczegółowego opisu anatomii Typu IX od "podszewki", mamy także omówiony cały proces montażu stoczniowego, krok po kroku. Autorzy postarali się także zgrupować w jednym miejscu (mimo że w opisach patroli była o tym mowa, rzecz jasna) sukcesy w postaci zatopionych/uszkodzonych okrętów wojennych. Dodatkowo poznajemy wszystkie znane taranowania jednostek omawianego typu i ich efekty. Na tym nie koniec. Otrzymujemy także podsumowanie zestrzelonych samolotów podczas tak dramatycznych chwil dla atakowanych okrętów. I wisienka na torcie - omówienie 30 najlepszych patroli bojowych pod względem "upolowanego" tonażu (w tym 26 które "zaliczyły" dziewiątki).
Na koniec otrzymujemy dossier każdej ze 194 jednostek składających się na Typ IX, a w nich numer U-Boota, typ (IXA, IXB, itd.), numer poczty polowej, nazwę stoczni i miejsce budowy, datę podpisania umowy, datę położenia stępki, datę wodowania, datę wcielenia do służby i numer stoczniowy, wykaz flotylli, w których skład wchodziła jednostka, listę dowódców z datami dniowymi ich dowodzenia, liczbę odbytych patroli bojowych, wykaz sukcesów z podaniem przynależności, typu i nazwy ofiary, jej pojemność lub tonaż, datę i miejsce zatopienia lub uszkodzenia. Uzupełnieniem tych informacji jest sposób zatopienia U-Boota (jeśli nastąpił), pozycję geograficzną i niemiecki kwadrat marynarki, straty wśród załogi i na koniec los wraku.
Przy tej skali pracy trudno nie ustrzec się błędów. Zdarzy się słowo automatyczność zamiast autonomiczności, niekiedy powód zatopienia (artyleria lub torpeda) lub wielkość pojemności czy literówka w nazwie ofiary różni się w tekście głównym i we wspomnianym dossier co można tłumaczyć także różnymi źródłami informacji, a pamiętajmy że tych jednostek była czterocyfrowa liczba. Tak samo fotografie. Na kilkaset można wypatrzyć np. zdjęcie U-43 ponoć z 1943 roku, co oczywiście nie może być prawdą bo w tym czasie żaden U-Boot nie miał wymalowanej na kiosku swojej nazwy. Zdjęcie musi pochodzić zatem sprzed wojny. Do minusów możemy zaliczyć również cenę, ale prawie 550 stron w formacie A4 z taką dawką rzetelnej wiedzy po włożeniu ogromu pracy obu autorów nie może dziwić.
Czego brakuje? Choćby jednej kolorowej sylwetki bocznej, która od góry w dół strony formatu A4 prezentowałaby się znakomicie. Tym bardziej żal, że w serii „Polskie okręty w Wielkiej Brytanii 1939-1945” przecież tego samego autora (Borowiaka) mamy ją zawsze, czasem nawet kilka.
Podsumowując - książka godna polecenia, zwłaszcza ze względu na mrówczą pracę jaka musiała zostać włożona w jej stworzenie.
Na podstawie postu opublikowanego na forum: historycy.org