Wydawnictwa Bellona nikomu nie trzeba przedstawiać. Od wielu, wielu lat znajduje się w ścisłej czołówce wydawców. W dużej większości, pozycje wydawane nakładem tego wydawnictwa są warte zwrócenia na nie uwagi. Jednak ostatnimi czasy (i to nie jest tylko moje spostrzeżenie) Bellona idzie w "ilość", a nie w "jakość". Każdy z nas rozumie, że w obecnych czasach przetrwać na rynku jest niesamowicie trudno - ale czy wydając książkę, której można się jedynie tylko wstydzić - zdobędzie się nowych czytelników?
Z powyższego wstępu już wiadomo jaka będzie ta recenzja. Każdy z miłośników okrętów podwodnych - a w szczególności U-Bootów - z olbrzymią niecierpliwością oczekuje na jakąkolwiek pozycję związaną z ulubionym tematem. Tak też było i tym razem. Od pierwszych słów zapowiedzi tej książki ze strony Bellony, wiele osób nie mogło się wręcz doczekać daty jej wydania.
Tak wielkie jak było nasze oczekiwanie - stało się też i rozczarowanie...
Od pierwszych stron książki mamy do czynienia z błędami, które wręcz rażą w oczy obeznanego w temacie czytelnika. Co innego jak ktoś nie zna tematu - dla takiej osoby ta pozycja może być ciekawa, gdyż opisuje codzienne życie na niemieckim okręcie podwodnym, akcje na nim przeprowadzane oraz ważniejsze wydarzenia z życia U-Bootwaffe podczas trwania Drugiej Wojny Światowej.
Tylko czy czytanie czegoś, co nie zawsze jest prawdą może dawać jakąś satysfakcję?
Ja ze swej strony zdecydowanie odradzałbym wszystkim zakup tej pozycji - a przynajmniej pierwszego wydania. W przeważającej bowiem większości, wszystkie błędy powstały wskutek tragicznego tłumaczenia przez osobę, która jak widać, zielonego pojęcia nie ma w temacie okrętów podwodnych.
To najgorsza pozycja o U-Bootach jaką kiedykolwiek miałem "przyjemność" czytać...