1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>
  • Tytuł:
    Statki pułapki
  • Data utworzenia:
    02.05.2003
  • Autor:
    Harold Auten
  • Autor recenzji:
    Jatzoo
  • Wydawca:
    Finna, Gdańsk 2002
  • ISBN:
    83-914587-7-7
  • Okładka:
    Twarda
  • Liczba stron:
    180
  • Ocena recenzenta:
    0
  • Ocena czytelników:
    (6 głosów)

Harold Auten w książce pt: "Statki pułapki", opisuje swoje wspomnienia ze służby na statkach "Q" - czyli na tytułowych statkach-pułapkach. W odróżnieniu od innych książek z "Serii z kotwiczką" wydawnictwa Finna, okresem w którym toczy się cała historia jest Pierwsza Wojna Światowa.

Rolą statków-pułapek było zatapianie U-Bootów, które w euforii wizji "łatwej" zdobyczy, wyłaniały się z głębin mórz i oceanów w celu dobicia storpedowanego statku za pomocą działa pokładowego bądź też kolejnej torpedy. Dzięki odpowiedniemu ładunkowi, na który przeważnie składały się drewniane belki odpowiednio poukładane w ładowniach, storpedowany statek-pułapka potrafił przez wiele godzin unosić się na wodzie, opierając się masie wody znajdującej się i ciągle wlewającej do jego wnętrza. Statki-pułapki były wyposażane w ukryte działa, które skutecznie potrafiły kilkoma celnymi salwami zatopić wynurzonego, i znajdującego się przeważnie w bardzo bliskiej odległości U-Boota.

Niestety, cała książka przesiąknięta jest wrogością, i wręcz nienawiścią do załóg U-Bootów, które traktowane są i przedstawiane przez autora, jako podstępne i pełne morderczej wrogości wobec aliantów. Wielokrotnie możemy przeczytać, że załogi U-Bootów z zimną krwią rozstrzeliwały biednych alianckich rozbitków, jednak w żadnym przypadku autor nie potrafi tego udowodnić w sposób przekonujący i poparty faktami.

Pochwala za to zachowanie i zimną krew załóg statków-pułapek, które po storpedowaniu wciąż trwały na swoich pozycjach (z wyjątkiem marynarzy wchodzących w skład tzw. oddziału popłochu, który udawał, że statek został opuszczony, i uznany przez swoją załogę za stracony) czekając na dogodne warunki do zaatakowania okrętu podwodnego - a warunkami tymi były przeważnie chwile, kiedy wynurzony U-Boot kierował się do łodzi ratunkowej, w celu dokładnej identyfikacji upolowanej przed chwilą zdobyczy. Trudno tutaj bowiem nie zarzucić autorowi, że potworność wojny leżała po obu stronach walczących ze sobą sił, i działanie w "dobrej mierze" nie może tego zweryfikować na jego korzyść.

Pomimo tego, że na statki-pułapki wybierano przeważnie dość stare jednostki handlowe, które w żaden inny sposób nie potrafiły być przydatne w walce na morzu, oraz wyposażano je w niezbyt dobre uzbrojenie artyleryjskie, okręty te zadały dotkliwy cios U-Bootom. Wiele ze starć do których doszło w czasie wojny pomiędzy załogami okrętów podwodnych a takimi jednostkami, kończyło się dla tych pierwszych tragicznie poprzez utratę okrętu wraz z całą załogą.