1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

Wilcze Stada

Data utworzenia:
14.02.2004
Autor:
Jatzoo
W chwili ataku na określony cel powinno się wykorzystać możliwie największe siły. Wykorzystując dowodzenie i współdziałanie taktyczne należało doprowadzić do ataku na pożądany cel większej ilości okrętów. Odnosiło się to zarówno do każdego cennego celu pojedynczego, jak i przede wszystkim do nagromadzonych celów, np. zespołu okrętów bojowych lub konwoju.

Zmasowanym celom należało więc przeciwstawić zmasowanie U-Bootów.

Karl Dönitz

Podczas Pierwszej Wojny Światowej niemieckie okręty podwodne operowały samotnie. Wprowadzenie przez aliantów systemu konwojów nie zmieniło tej taktyki. Bez względu na to, czy U-Boot natrafił na pojedynczy cel, czy też na większe zgrupowanie wrogich jednostek - atak przeprowadzał w pojedynkę. Wielu dowódców okrętów podwodnych starało się zmienić tą taktykę proponując chęć podjęcia prób współdziałania z kilkoma U-Bootami jednocześnie. Swoje prośby motywowali tym, że grupa kilku okrętów podwodnych powinna odnieść o wiele większy sukces w walce z chronionym konwojem, niż pojedyncza jednostka. Mimo wielu starań, m.in. porucznika Bauera oraz komandorów podporuczników Rose'a oraz Schultze'a, dowództwo niemieckich sił podwodnych pozostawało głuche na te propozycje, kwitując je tym, że współdziałanie kilku okrętów podwodnych jest sprawą tylko i wyłącznie czysto teoretyczną oraz prawie niemożliwą do zrealizowania.

Jak bardzo się mylono, miała okazać niedaleka przyszłość.

Zwolennikiem taktyki grupowego współdziałania okrętów podwodnych był Karl Dönitz - dowódca jednego z U-Bootów podczas Pierwszej Wojny Światowej. W 1935 roku objął on stanowisko dowódcy pierwszej niemieckiej flotylli okrętów podwodnych Weddigen. Postanowił wówczas opracować taką taktykę, nazwaną później taktyką Wilczego Stada (z niem. Rudeltaktik).

W swojej pierwotnej postaci taktyka Wilczego Stada opierała się na taktyce stosowanej przez niemieckie torpedowce. Część z nich tworzyła linie rozpoznawcze oraz dozorowe. W chwili wykrycia nieprzyjaciela, do dowództwa wysyłany był odpowiedni meldunek, a następnie następował zmasowany atak wraz z pozostałymi dołączonymi do tych linii jednostkami. Ponieważ taka taktyka była dobra tylko w przypadku wolno poruszających się celów, w przypadku U-Bootów postanowiono stworzyć kilka grup uderzeniowych, które podążałyby za jednostkami grupy rozpoznawczej.

Największym problemem przyszłych Wilczych Stad była łączność oraz metoda i sposób dowodzenia grupą okrętów podwodnych. Próbowano różnych rozwiązań: dowodzenia z lądu, z morza, z wytypowanego U-Boota. Przekazywanie rozkazów na falach krótkich, długich oraz bardzo długich. Dotarcie do wyznaczonego rejonu patrolowania w grupie bądź osobno. Każde z rozwiązań miało swoje zalety jak i wady.

Ostatecznie, wypracowano i stosowano następującą taktykę Wilczego Stada: grupa jednostek tworzyła Wilcze Stado i zarazem grupę rozpoznawczą. W przypadku wykrycia konwoju, U-Boot który go spostrzegł informował o tym dowództwo oraz naprowadzał na niego pozostałe jednostki ze swojego stada. Było to jedno z najtrudniejszych zadań podczas rozpoczynającej się właśnie bitwy konwojowej. Jeżeli w początkowych miesiącach wojny śledzenie konwoju i naprowadzanie na niego pozostałych jednostek nie było trudnym zadaniem, o tyle z chwilą wprowadzenia silnych grup eskortowych, utrzymanie ciągłego kontaktu śledzącego U-Boota z konwojem i nadawanie przez niego sygnałów, wymagało od dowodzącego okrętem podwodnym nie lada kunsztu, gdyż nie rzadko zdarzało się i tak, że ostatni U-Boot ze zbierającego się stada znajdował się w odległości 300-400 mil od wykrytego konwoju.

W chwili kiedy wokół konwoju zgromadziło się całe stado lub jego większa część, następował zmasowany atak ze wszystkich stron. U-Booty atakowały w nocy i z położenia nawodnego, które to uniemożliwiało ich namierzenie za pomocą asdica (z dziennych ataków w zanurzeniu zrezygnowano już na samym początku wojny). Dzięki temu jednoczesnemu atakowi z różnych stron, następowało nagłe i szybkie rozproszenie sił eskorty na wszystkie strony z których dostrzeżono bądź też spodziewano się ataku okrętów podwodnych. Wskutek takich działań, część U-Bootów stawała się zwierzyną i niejako przynętą odciągającą uwagę od chronionych statków konwoju, do którego 'dobierały' się U-Booty nie atakowane przez żadne jednostki eskorty, które najczęściej znajdowały się już daleko poza konwojem tropiąc wcześniej zauważone jednostki.

Z chwilą nastania świtu U-Booty odstępowały od konwoju. Do czasu nadejścia kolejnej nocy przeładowywano wyrzutnie torpedowe, naprawiano powstałe uszkodzenia, wysyłano radiogramy do BdU oraz starano się wyprzedzić konwój tak, by w pierwszych godzinach nocnych znajdować się znów na jego przewidywanej trasie.

W przypadku kiedy w bitewnym zgiełku U-Booty traciły kontakt z konwojem, następowało ponowne stworzenie grupy rozpoznawczej, a cała operacja rozpoczynała się od nowa.

Z chwilą wydania przez Dönitza rozkazu zezwalającego na atak, każdy z dowódców U-Bootów miał prawo samodecydowania o stosowanej przez siebie taktyce w nadchodzącej bitwie konwojowej.


Taktykę Wilczego Stada zastosowano po raz pierwszy jesienią 1937 roku podczas zimowych ćwiczeń w ramach "Manewrów Sił Zbrojnych" Wehrmachtu. Grupą U-Bootów znajdujących się wówczas na Bałtyku dowodził przez radio Dönitz, znajdujący się w pływającej bazie okrętów podwodnych w Kilonii. Ćwiczenia te zakończyły się całkowitym sukcesem U-Bootwaffe, która "zniszczyła" uprzednio wykryty przez siebie konwój.

Ostatnie przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej ćwiczenia taktyki Wilczego Stada odbyły się w maju 1939 roku już na wodach Atlantyku (na zachód od Półwyspu Iberyjskiego i Zatoki Biskajskiej) oraz w lipcu ponownie na wodach Bałtyku, gdzie taktykę tę przedstawiono głównodowodzącemu Kriegsmarine admirałowi E. Raederowi.

Taktykę Wilczego Stada Dönitz mógł wypróbować w warunkach bojowych już niedługo po rozpoczęciu wojny. Do końca października 1939 roku alianci bowiem wprowadzili pełny system konwojów na północnym Atlantyku.

Pierwsze dwa Wilcze Stada Dönitz chciał wysłać do boju już w październiku 1939 roku, jednak wskutek problemów udało mu się sformować jedynie jedno. Stado to składało się z 6 U-Bootów (1 okręt wszedł na minę w drodze ku punktowi zbiorczemu), którymi dowodził Werner Hartmann na U-37. Pierwsze bojowe doświadczenia przeciwko konwojowi HG-3 (zatopiono 3 jednostki) zostały opłacone stratą 3 okrętów podwodnych. Pomimo niekorzystnego wyniku, nie zarzucono tej taktyki. Wskutek małej liczby dostępnych U-Bootów, kolejne Wilcze Stado stworzono dopiero w czerwcu 1940 roku. Postanowiono również zrezygnować z dowodzenia na oceanie na rzecz dowodzeniu z lądu bezpośrednio przez Dönitza. Takie założenie nakładało na dowódców U-Bootów konieczność okresowego przesyłania do BdU komunikatów o wykrytych jednostkach i konwojach. Dönitz nie widział żadnego zagrożenia ze strony ciągłych radiogramów płynących w eter ze względu na bezgraniczną wiarę w brak możliwości złamania szyfrów Enigmy (co jak wiemy, w olbrzymim stopniu przyczyniło się do porażki i klęski U-Bootwaffe).

Podczas trwania Drugiej Wojny Światowej wypracowano wiele różnych metod alokacji U-Bootów w celu jak największego prawdopodobieństwa wykrycia konwoju. Poniższe rysunki przedstawiają najczęściej stosowane:

ws_1

 

ws_2

 

ws_3

 

ws_4

 

ws_5

 

ws_6

 

ws_7

 


Alianci choć nie byli przygotowani na taktykę Wilczych Stad, zareagowali bardzo szybko. Na okrętach eskorty oraz na naziemnych stacjach nasłuchowych instalowano urządzenia zwane Huff-Duff, które umożliwiały namierzenie nadającego sygnały U-Boota. W chwili wykrycia zagrożenia ze strony śledzącego konwój okrętu podwodnego, w celu jego odszukania, zniszczenia bądź odpędzenia wysyłano okręty eskorty, a sam konwój najczęściej wykonywał zaraz po zmierzchu zwrot, który oddalał go od przewidywanego miejsca zgrupowania niemieckich U-Bootów.

Podczas ataku Wilczym Stadem na konwój, starano się nie przekraczać liczby 15 U-Bootów, gdyż większa liczba zgromadzonych w jednym sektorze okrętów podwodnych mogła spowodować ich wzajemne kolizje. Do takiego zdarzenia doszło np. nocą 8 grudnia 1942, kiedy to U-221 staranował U-254, który nie mogąc się zanurzyć krótko potem został zniszczony przez Liberatora. Uratowano tylko 4 marynarzy.

Pomimo wad jakie posiadała taktyka Wilczych Stad, udowodniła ona podczas Drugiej Wojny Światowej swoją niszczycielską siłę zmasowanego ataku U-Bootów. Stosowano ją na Oceanie Atlantyckim, Morzu Północnym, w Arktyce oraz na Morzu Śródziemnym. Ogólna liczba stad które zostały sformowane wynosi około 135 grup, a największe Wilcze Stado liczyło blisko 20 U-Bootów.

Wszystkie uwagi co do stosowania taktyki Wilczych Stad były od 1935 roku spisywane i na bieżąco poprawiane, a podczas trwania wojny zebrano je w 'Podręczniku dowódcy okrętu podwodnego'.

 


Na podstawie:
Blair C., Hitlera Wojna U-Bootów
Dönitz K., 10 lat i 20 dni
Hessler G., The U-Boat War In The Atlantic