1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

U-534

Data utworzenia:
30.05.2004
Autor:
Marek Nowak

Poniższy tekst odnalazłem w sieci dobrych parę lat temu. Było to tak dawno, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie, w jaki sposób na niego trafiłem, ani na jakiej stronie był opublikowany. Pomimo licznych prób odnalezienia autora w sieci, nie udało mi się tego dokonać. Mam więc nadzieję, że Pan Marek Nowak nie będzie miał nic przeciwko, że opublikowałem ten artykuł tutaj.


Pierwsze nieszczęście nastąpiło, zanim jeszcze okręt podwodny budowany na zlecenie nr. 352 został przyjęty do służby. Bezpośrednio po wodowaniu, 23.10.41 r. z trudnej do ustalenia przyczyny wybuchł ogień w systemie elektrycznym okrętu. Dopiero w Boże Narodzenie 1942 r. okręt gotowy był ponownie do wypłynięcia w morze. Po skompletowaniu załogi, okręt został wysłany z tajnym zadaniem do Oxhoft, w celu wypróbowania nowych torped akustycznych kierujących się odgłosem śrub napędowych atakowanego okrętu .

Przy tej okazji U-534 uległ... samostorpedowaniu, torpeda nie była na szczęście uzbrojona w głowicę bojową i skończyło się na wgnieceniu zbiornika paliwowego na lewej burcie. Okręt zatem powrócił do stoczni w celu usunięcia powstałych uszkodzeń. Wtedy dokonano też przebudowy mieszczącej się za mostkiem platformy działek p-lot - pod koniec wojny brytyjska RAF panowała niepodzielnie w powietrzu, w związku z czym należało lepiej przygotować okręt na ataki z powietrza.

Dopiero 24.04.44 r., 847 dni po zwodowaniu, okręt gotowy był do podjęcia zadań. Herbert Nollau, nominowany na niego kapitan, był twardym człowiekiem, biurokratą i fanatycznym przeciwnikiem palenia - sowicie udzielał kar dyscyplinarnych, i konfiskował cygara członkom załogi. Następnie jednak wysyłał je swojej żonie, która na czarnym rynku wymieniała je na papierosy... Stąd, gdy okręt wypływał na swoje pierwsze zadanie na Oceanie Atlantyckim, atmosfera na pokładzie nie była dobra. Nastrój nie poprawił się zwłaszcza, gdy podane zostały cele zadania: dwa razy dziennie miano meldować o warunkach meteorologicznych na lodowatych, smaganych sztormami akwenach położonych na południe od Grenlandii. W przypadku zaistnienia sytuacji zagrożenia zakazane było podejmowanie jakiejkolwiek akcji. U-534 wynurzał się tylko dwa razy dziennie; resztę czasu przebywał w zanurzeniu - w sumie aż 97 dni!

Gdy w końcu przyszedł rozkaz udania się do punktu kontaktowego okrętów podwodnych w Lorient na francuskim wybrzeżu zachodnim, podczas wynurzania okręt został zaatakowany przez niezidentyfikowanego przeciwnika, którym ukazał się... samotny wieloryb podążający w niewielkiej odległości za jednostką - od czasu do czasu podejmował on próby zbliżenia się do U-534, a nawet ocierał się o kadłub tak, że cały okręt drżał. U-534 nie dotarł do Lorient, który zajęty był już przez Anglików. Przyjęto kurs na Bodeaux, i przy silnych atakach z powietrza okręt dotarł do ujścia Gironde.

W Bordeaux okręt został wyremontowany, zamontowano też stałe chrapy, ażeby silniki diesla mogły pracować przy zanurzeniu okrętu. Zamontowane chrapy okazały się jednak niezbyt udanym wynalazkiem; podczas pierwszej próby zamiast powietrza do środka okrętu dostawała się woda i wnętrze okrętu wypełniało się gazami spalinowymi. Po "zmianach" za każdym razem, gdy chrapy znajdowały się poniżej powierzchni wody, silniki diesla zasysały powietrze z wnętrza okrętu, co powodowało powstawanie dużego podciśnienia, a to z kolei doprowadzało do "wysysania" oczu i błon bębenkowych marynarzy. Do tego przy jednym z zanurzeń alarmowych marynarz zapomniał zamknąć zawór i woda wdarła się do wnętrza okrętu - zanim opanowano wdzierający się do okrętu żywioł, okręt opadł na głębokość 268 m. Dopuszczalna przez stocznię głębokość zanurzenia wynosiła 200 m. Gdy wreszcie pompy zdołały wypompować wodę, U-534 wynurzył się powoli na powierzchnię, przy czym stwierdzono, że nastąpiło to... w samym środku przebywającej na łowisku hiszpańskiej floty rybackiej!

Na południe od 56 stopnia szerokości geograficznej wojna dla Niemiec była już przegrana. Przeprowadzano operację "Tęcza" - Niemcy zatopili 223 okręty podwodne w zatokach Gelting, Kilonii i Lubeki w celu zapobieżenia przejęcia tych jednostek przez wroga. Admirał Dönitz miał też zamiar zebrać w Norwegii resztki silnej ongiś floty okrętów podwodnych. Po drodze do U-534 przyłączyły się trzy większe okręty podwodne Typu XXI. Ponieważ kapitan Nollan był najstarszym oficerem, te cztery jednostki nazwano Grupą Nollana. U-534 posiadający najsilniejsze uzbrojenie przeciwlotnicze przejął obowiązki obrony przeciwlotniczej. Liberator KH 347, oznaczony literą kodową "G" z 86 szwadronu Coastal Command przebywał akurat w locie patrolowym, gdy kapitan Lionel Fowler odkrył owe cztery niemieckie okręty podwodne. Przez radio poprosił trzy inne Liberatory znajdujące się w pobliżu o pomoc. U-534 odkrył już wcześniej zagrożenie i lufy jego artylerii przeciwlotniczej wodziły za bombowcami. Doszło do ataku. Towarzyszące U-Booty Typu XXI dawno już zdążyły się zanurzyć gdy U-534 podjął walkę. Udało się zestrzelić jeden bombowiec, ale okręt otrzymał trafienie około 6 m przed zbiornikiem balastowym, na lewej burcie. To przypieczętowało jego los - trzech marynarzy poniosło śmierć, 47 zostało uratowanych przez inną niemiecką jednostkę, zaś U-534 znalazł miejsce ostatniego spoczynku na pozycji N 565009, O 114704, i nikt wówczas nie wyobrażał sobie, że ten okręt zobaczy jeszcze kiedykolwiek światło dzienne.


U534 nie był zwykłym zatopionym okrętem podwodnym. Związana była bowiem z nim legenda, mówiąca o tym, iż uciekli nim przestępcy hitlerowscy, obładowani zagrabionymi skarbami. Stad nic dziwnego, że w 1982 r. doszło do spotkania dwóch nurków - Aage Jensena i Seena Johansena, którzy postanowili odnaleźć i wydobyć wrak. Pewną wskazówką gdzie go szukać mogły być przypadki niszczenia sieci rybackich na głębokości 67 m w tamtym rejonie - jeden z rybaków ze Strandby wyciągnął nawet kawał żelastwa - prawdopodobnie część platformy p-lot. Po długim poszukiwaniu, 22 lipca 1986 r. wrak odnaleziono.

Seen Johannsen w swojej książce o U-534 tak opowiada o swoim pierwszym spotkaniu z U-Bootem:

(...) lekko pomarszczona powierzchnia morza lśniła w słonecznym świetle jak złoto i kamienie szlachetne. Elektroniczne pomiary położenia i wielkości wraku odbyły się bez przeszkód. Boja markująca została wyrzucona za burtę i zacząłem przygotowywać się do nurkowania na dużej głębokości. Gdy byłem już prawie gotowy Aage pracujący przy aparaturze powiedział: - teraz jesteśmy już na właściwym miejscu. Echosonda zaznaczyła szare pole, którego obrysy wykazywały około 70 m dugości, z lekkim wzniesieniem pośrodku. Nad wrakiem pływają ryby albo jest on opleciony sieciami rybackimi. Poza tym leży w pozycji przechylonej. Jestem przekonany, że znaleźliśmy złotego U-Boota!

Rozpocząłem nurkowanie po usłyszeniu tych dodających otuchy słów. Widoczność była dobra i światło dzienne docierało na głębokość 35 metrów. Dopiero na głębokości 45 m zrobiło się ciemno i musiałem włączyć lampę. Na głębokości 50 m obróciłem się i zacząłem ostrożnie poruszać płetwami i płynąć do przodu. W chwilę potem natknąłem się na sieć rybacką i na głębokości 58 m wylądowałem na spróchniałym drewnianym pokładzie. Po szybkim przebadaniu zgniłych desek i znajdujących się pod nimi metalowych konstrukcji byłem pewny, że znajduję się na wraku okrętu podwodnego. Ale, czy to był ten wrak? Teraz musiałem odnaleźć kiosk. Popłynąłem wzdłuż relingu prowadzącego do steru, który wyłaniał się z dna morskiego. Zawróciłem więc z powrotem, tym razem z drugiej strony okrętu. Nagle zarysował się wysoki kiosk i mogłem już ustalić, że jest to niemiecki okręt podwodny Typu IXC. Nasz sen spełnił się, znaleźliśmy legendarne U-534! Choć sądzono, że znaleziono go już wcześniej...

W lipcu 1976 r. siedmiu płetwonurków - amatorów Randers Aarchus, znalazło wrak U-Boota niedaleko Anhold. Płetwonurkowie Uwe Andersen, Flemming, Hojfeldt, Bend Laegaard Nilsen, Aage Jensen, Jorg Jorgensen i Jes Petersen i Bo Paulsen tworzyli grupę nurkową U-76. Przypuszczano, że jest to legendarny U-534, na którego pokładzie miał znajdować się skarb zawierający złoto i kamienie szlachetne zrabowane przez nazistów podczas plądrowania Europy. Grupa nurkowa uzyskała od urzędu morskiego pozwolenie na wydobycie wraka. Marynarka wojenna wysłała nurków, którzy przez pomiary kadłuba stwierdzili jednak, że jest to jednostka mniejsza niż U-534. Okazało się, że znalezionym U-Bootem jest 65 m długi i około 800 ton ważący U-251 Typu VIIC. Został on zatopiony przez lotnictwo alianckie w 1945 r. W jego kadłubie znajdowały się zwłoki 39 niemieckich marynarzy. Na pokładzie wraku nie znaleziono nic, ale w następnych miesiącach udało się przy pomocy dziennikarza Torstena nadać temu rangę odkrycia wielkich skarbów. Przez przeszło półtora roku sztucznie rozdmuchiwano historię o znalezieniu rzekomego U-534, co okazało się całkiem dobrym interesem. Gazety i czasopisma płaciły do 3 000 DM za dzień spędzony przez ich dziennikarzy na pozycji wraku, gdzie mogli oglądać nurków wskakujących do wody...


Okręty podwodne typu IX-C/40 były budowane z myślą o spełnianiu zadań na pełnym morzu. W stanie wynurzonym miały one 1 144 tony wyporności, długość 76,7 m, szerokość 6,86 m i 4,67 m wysokości. Dwa dziewięciocylindrowe silniki Diesla miały moc 4 400 KM i pozwalały osiągnąć U-Bootowi prędkość 18,3 węzła. Przy prędkości 10 węzłów okręt miał zasięg 25 600 km. Dwa silniki elektryczne zapewniały osiągnięcie prędkości 7,3 węzła pod wodą. Okręt zabierał ze sobą 22 torpedy, każda zawierała 350 kg wysokowybuchowego materiału; wystrzeliwane były z dwóch rufowych i czterech dziobowych wyrzutni.

Załoga składała się z czterech oficerów, kapitana, inżyniera maszynowego, dwóch podoficerów i 44 marynarzy. Pierwszym komendantem na U-534 był jak już wspomniano, 26 letni Kalen Herbert Nollan (kapitan leutnant), mianowany na oficera w 1936 r. W tym też roku odbyła się olimpiada w Berlinie i dlatego U-534 jako znak rozpoznawczy miał wymalowane koła olimpijskie na środkowej przedniej części kiosku. Aage Jansenn, jeden ze współodkrywców U-534 utworzył konsorcjum, którego celem było wydobycie okrętu podwodnego. W Urzędzie Morskim załatwił pozwolenie na wydobycie wraku - sprawa posunęła się tak daleko, że firma z Esbieryes "Mac Cartney" należąca do przodujących przedsiębiorstw zajmujących się techniką podwodną, zaoferowała się sfotografować bezpłatnie U-Boota za pomocą najnowocześniejszego sprzętu. Konsorcjum było zdania, że U-Boota powinno podnieść się z dna i przekształcić w muzeum, czego wcześniej już dokonano z dwoma innymi niemieckimi okrętami podwodnymi z okresu II wojny światowej - dzisiaj znajdują się one w Laboe koło Kilonii oraz Chicago w USA. Aage Jansenn już wcześniej nawiązał kontakty z jednym z niemieckich milionerów w celu sfinansowania podniesienia wraku U-534.

W końcu jednak to przedsiębiorca budowlany Karsten Ree z Arhus, właściciel czasopisma "Den Bla Avis" przystąpił do konsorcjum i zasilił je sporą sumą pieniędzy. Można było rozpocząć wydobycie U-Boota.

Po trzytygodniowych robotach przygotowawczych w Kattegat, 23 sierpnia 1993 roku o godzinie 10.45 holenderskie przedsiębiorstwo "Smit Tak" rozpoczęło prace na U-534.

Nurek w pancernym kombinezonie nurkowym "Newt-suit" firmy "Drager" zszedł pod wodę na głębokość 67 metrów i przebywał tam 327 minut, czyli 5,5 godziny! W przedsięwzięciu udział wzięło 32 ludzi i dwa olbrzymie dźwigi. Najpierw wrak musiał zostać gruntownie przebadany i uwolniony z oplatających go sieci rybackich. Następnie w trzech miejscach nurkowie wypłukali piach spod wraku, aby móc zamontować odpowiednie uchwyty. Podczas gdy olbrzymi pływający dźwig o nośności 3 000 ton unosił U-Boota, sześć kotwic, każda o wadze 500 ton utrzymywała wrak w odpowiedniej pozycji.

W pierwszej fazie uniesiono go na głębokość 24 metrów, przetransportowano na płytsze miejsce i z powrotem osadzono na dnie. Następnie drugi, nieco mniejszy dźwig o nośności 1 200 ton pomógł podnieść wrak tak, aby dzieliło go od dna kilka metrów.

Wtedy specjalnie zatopiona barka została podłożona pod spód, po czym napełniono jej komory powietrzem, a dwa dźwigi pomogły wydobyć okręt. Zanim U-Boot pojawił się na powierzchni, nurkowie w pancernych kombinezonach wykonali gigantyczną pracę - tej techniki użyli wtedy Holendrzy po raz pierwszy. Nurkowy kombinezon pancerny jest to tzw. kombinezon jednostopniowy - jednoatmosferowy - podczas nurkowania panuje w nim takie same ciśnienie jak na powierzchni, przez co nurek podczas wynurzania na powierzchnię nie musi zachowywać jakichkolwiek stacji dekompresyjnych.

Na pokładzie U-534 wstępnie znaleziono dużą ilość amunicji, jak na przykład 762 sztuki 20 mm pocisków, 65 pocisków 37 mm, 1 292 pociski małokalibrowe, 4,5 tony materiału wybuchowego do głowic torpedowych, 22 torpedy - wielką ilość pojemników przypominających puszki konserw, wypełnionych materiałem wybuchowym służącym do samozniszczenia okrętu. Pojemniki były mocno zniszczone i groziły eksplozją.

Cała amunicja została przewieziona do magazynów Marynarki w Gjelshede. Cztery torpedy typu T3 i T11 zostały po rozbrojeniu i ponownym zmontowaniu wystawione na pokaz. Reszta materiału wybuchowego, w sumie około 6 ton, została zatopiona a następnie wysadzona. Pas bezpieczeństwa wokół miejsca wysadzenia wynosił 1 milę morską (około 1,85 km) i poniżej 500 stóp nad powierzchnią morza panował zakaz odbywania lotów. Słup wody podczas wysadzania miał wysokość powyżej 100 m. Zanim cały materiał wybuchowy wydobyty został z leżącego jeszcze na dnie okrętu, Karsten Ree ze swoimi ludźmi wyznaczyli wokół okrętu dystans bezpieczeństwa wynoszący 1,852 km, zgodnie z umową z Ministerstwem Obrony. Tym sposobem miano zapewnić spokój ekipie zajmującej się podniesieniem okrętu oraz nie dopuścić ciekawskich dziennikarzy.

Gdy z końcem sierpnia 1994 roku skończył się sezon turystyczny na duńskiej wyspie Anholt gazeta "Den Bla Avis" zorganizowała wielki show prasowy na cześć U-534. Konsorcjum sprowadziło na wyspę dwie grupy - byli to trzej australijscy lotnicy, którzy brali udział w zatopieniu U-534, oraz ośmiu żyjących jeszcze niemieckich marynarzy.

W Hirtshals U-534 został wystawiony publicznie w suchym doku. Na pokład nie został jednak nikt dopuszczony. Szesnaście tygodni później Ministerstwo Obrony oświadczyło, że wrak... zostanie przeszukany.

Nie znaleziono jednak żadnych wartościowych przedmiotów, jakich spodziewano się odnaleźć. Nie było tam 90-ciu ton złota i kamieni szlachetnych ukrytych rzekomo w stępce, ani dzieł sztuki. Nic, co by wskazywało na to, że U-Boot przewidziany był jako środek transportu i ucieczki nazistowskich bonzów. Znaleziono natomiast 100 butelek białego i czerwonego wina z zapasów kapitana Herberta Nollana. Wszystkie butelki były bez etykietek i prawie wszystkie puste - ciśnienie wody wdusiło korki do środka. W dużej skrzyni znajdowały się prezerwatywy rozmiaru XXL. Poza tym kilkaset flakoników z francuskimi perfumami. Po długim pobycie na dnie morskim wrak z zewnątrz był w złym stanie. Wewnątrz wyglądało to znacznie lepiej, najprawdopodobniej dlatego, że podczas zatapiania okrętu dostał się od środka olej. Czterdzieści osiem lat pobytu w słonej wodzie pozostawiło oczywiście widoczne ślady. Na przykład aluminiowe dno okrętu zostało prawie doszczętnie skorodowane. Z drugiej strony przedmioty znajdujące się w pomieszczeniach wypełnionych powietrzem były w dobrym stanie - na przykład kurtki, mundury, przedmioty osobistego użytku. Stan pomieszczeń okrętu wskazywał na to, że został on opuszczony w pośpiechu - znaleziono nieużywane kamizelki ratunkowe, hamaki, lornetki, buty, maski gazowe, spodnie i dokumenty, a wszystko to dokładnie pomieszane. W pomieszczeniu radiotelegrafisty znaleziono dwa aparaty "Enigma". W kwaterach oficerskich i podoficerskich poza porcelaną oznaczoną nazistowskimi symbolami znaleziono 500 kilogramów dokumentów - zostały one przez konserwatorów osuszone metodą zamrażania w celu późniejszego odczytania ich. W celu dokładnego zarejestrowania wszystkich znalezisk podzielono wrak na poszczególne sekcje. Każdy przedmiot pochodzący z U-Boota otrzymał własny numer, krótki opis w jakim stanie i gdzie został znaleziony, i na końcu numer skrzyni w której został zdeponowany. Wszystkie informacje zostały wprowadzone do komputera. W sumie zarejestrowano przeszło 2 000 przedmiotów.


W pewnym momencie wydawało się, że Karsten Ree jest gotowy odsprzedać wrak nowoutworzonemu muzeum wojskowemu w Liverpool albo do Chicagowskiego "Museum of Science and Industry", gdzie eksponowany już jest bliźniaczy okręt podwodny U-505. Utrzymywanie U-Boota w suchym doku w Hirtshals okazało się zbyt kosztowne, w związku z tym w 1994 roku przetransportowano go do Grena, gdzie od tego czasu rdzewiał bez zabezpieczenia.

W tym też roku ukazała się ostatnia informacja na temat U-534, która trafiła do publicznej wiadomości: zakomunikowano, że osiem gmin chce zorganizować w Djursland wystawę morską, której częścią miałby być wrak U-534. W tym celu usiłowano zebrać 150 000 DM poprzez fundacje, subwencje okręgowe i prywatne datki.

Koszty wydobycia okrętu od momentu zorganizowania pierwszej wyprawy wyniosły około 10 mln DM. W sierpniu 1996 r. muzeum wojskowe w Liverpool zakupiło tego U-Boota za sumę 20 mln DM.